Dołączył: 20 Maj 2008 Posty: 4008
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 13:18, 12 Lip '09
Temat postu: Jedwabne robota Gestapo
Agent gestapo inspirował pogromy w 1941 r. w okolicach Łomży i Szczuczyna
Niemcy płacili i za pogromy, i za denuncjację polskich żołnierzy
Białostocka prokuratura Instytutu Pamięci Narodowej, prowadząca śledztwo w sprawie mordu na ośmiu Polakach w miejscowości Świdry - Wissa, natrafiła na ślad jej organizatora Mieczysława Kosmowskiego, agenta gestapo. Podczas wojny wydał na śmierć wielu Polaków i Żydów z terenów ziemi łomżyńskiej i białostockiej. Prokuratorzy rozpatrują też tezę, że Kosmowski jako agent gestapo przygotowywał pogromy żydowskie. Chodzi o wydarzenia z lipca 1941 roku w kilku miejscowościach w okolicach Szczuczyna i Łomży. Jest rzeczą oczywistą, że Polacy nie mogli robić tego, co chcieli, na terenach zajętych przez III Rzeszę. Nie mogli więc organizować pogromów. Organizowali je Niemcy, którzy specjalnie się do tego przygotowywali - twierdzą prokuratorzy IPN.
Informacje na temat życia Mieczysława Kosmowskiego zebrane przez IPN są szczątkowe. Wiadomo, że urodził się w miejscowości Świdry - Awissa (oryginalna nazwa z czasów Generalnej Gubernii), gmina Szczuczyn, w roku 1913. Od roku 1933 odbywał służbę wojskową. Później pracował w rodzinnym gospodarstwie rolnym. Następnie zatrudnił się na poczcie w Szczuczynie. Podczas wojny, w roku 1940, dopuścił się nadużyć finansowych i z tego powodu uciekł do niemieckiej strefy okupacyjnej. Gestapo zwerbowało go 30 października 1940 roku do współpracy z niemieckim wywiadem. Nadano mu fałszywe nazwisko i imię Walter Krause. W posiadaniu białostockiej prokuratury IPN jest oryginalny dokument werbunku dokonanego przez gestapo w Olsztynie. Kosmowski do czasu wojny niemiecko-sowieckiej kilkakrotnie przekracza granicę. Przenika na stronę okupacji sowieckiej z zadaniem zbierania wiadomości szpiegowskich z terenów granicznych, takich jak Szczuczyn czy Wąsosz, Radziłów i Jedwabne. Miejsca, w których po wkroczeniu na te tereny wojsk niemieckich dochodzi do żydowskich pogromów. Do pomocy, za pieniądze, organizuje sieć niemieckich konfidentów, głównie z osób, które przed wojną miały do czynienia z polskim wymiarem sprawiedliwości czy zarażonych nienawiścią Polaków, których bliskich, za wskazaniem ich sąsiadów narodowości żydowskiej, Sowieci wywieźli na Sybir czy zamordowali na miejscu. Z początkiem wojny niemiecko-sowieckiej w czerwcu 1941 roku Mieczysław Kosmowski pod pseudonimem "Gienek" zostaje przeniesiony przez gestapo w jego rodzinne strony, czyli w okolice Szczuczyna. Z dokumentów wynika, iż jego miesięczne oficjalne wynagrodzenie za działalność agenturalną wynosi około 250 niemieckich marek. Tu, jak wynika z dokumentów posiadanych przez białostocki IPN, wskazuje gestapo Polaków i Żydów, których trzeba zlikwidować. Organizuje akcje ludobójcze, m.in. w swojej rodzinnej miejscowości Świdry - Awissa, podczas której Niemcy mordują 8 Polaków. W późniejszych latach wojny gestapo przenosi swojego agenta "Gienka" na tereny Białostocczyzny, gdzie ten, nieznany w tych stronach, wnika w struktury podziemia i wydaje jej żołnierzy. Swoją zbrodniczą działalność, sowicie opłacaną przez Niemców, prowadzi niemal przez całą okupację. Kosmowskiego ostatni raz widziano w roku 1944 w Bydgoszczy, kiedy ewakuował się razem z wojskami niemieckimi. Od tamtego czasu ślad po nim zaginął.
W 1955 r. sprawę przeciwko agentowi gestapo Mieczysławowi Kosmowskiemu pseudonim "Gienek", oskarżonemu o wydanie Niemcom kilkudziesięciu Polaków, głównie z podziemia niepodległościowego, prowadziła Prokuratura Wojewódzka w Białymstoku. W aktach tej sprawy znajdują się informacje dotyczące około 40 meldunków "Gienka" złożonych dla białostockiego gestapo. Na podstawie nich Niemcy dokonywali aresztowań i egzekucji. Na wniosek sądu za Kosmowskim wysłano list gończy, który od roku 1957 aż do roku 2009 był aktualny.
Kilka lat temu na osobę Mieczysława Kosmowskiego trafił prokurator Jerzy Kamiński, do niedawna jeszcze pracujący w białostockim oddziale IPN, który prowadził śledztwo w sprawie zbrodni funkcjonariuszy niemieckich ze Szczuczyna popełnionych w latach 1941-1944. - Przy okazji tej wielowątkowej sprawy natrafiłem na wątek zbrodni niemieckiej, jaka została dokonana w miejscowości Świdry - Awissa, gdzie Niemcy 9 czerwca 1944 roku rozstrzelali ośmiu Polaków, mieszkańców tej wsi. Akcję tę najpewniej organizował Mieczysław Kosmowski, agent gestapo - powiedział prokurator Jerzy Kamiński. - Szczególnie cenne były dla mnie zeznania świadków tej zbrodni, które złożyli przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich w Białymstoku w latach 50. i 60. Wskazywali oni na Kosmowskiego jako aktywnego uczestnika akcji. Kiedy zakończyłem sprawę Szczuczyna, wyłączyłem z niej oddzielną sprawę dotyczącą Kosmowskiego. Zrobiłem to, ponieważ znalazłem decyzję Sądu Wojewódzkiego w Białymstoku, który w roku 1957 wydał postanowienie o poszukiwaniu Mieczysława Kosmowskiego listem gończym - powiedział prokurator Kamiński. Tłumaczy on, iż nie mógł zakończyć śledztwa w sprawie zbrodni niemieckiej na ośmiu Polakach w miejscowości Świdry - Awissa, kiedy nie odnaleziono jej domniemanego organizatora Mieczysława Kosmowskiego. - Aby móc zakończyć śledztwo w sprawie mordu niemieckiego w Świdrach - Awissa, wystąpiłem do sądu o uznanie Mieczysława Kosmowskiego za zmarłego, ze względu na to, że urodził się on w roku 1913, więc jest mało prawdopodobne, że żyje - mówi Kamiński. Miesiąc temu sąd przychylił się do tego wniosku.
Przy okazji tego śledztwa, na podstawie badanych dokumentów, zrodziło się podejrzenie, iż Mieczysław Kosmowski mógł jako agent gestapo, jeszcze przed wojną niemiecko-sowiecką, przygotowywać pogromy żydowskie, jakie miały miejsce w lipcu 1941 roku w kilku miejscowościach w okolicy Szczuczyna, m.in. Wąsoszu i Łomży. - Badamy wątek domniemanego udziału agenta gestapo Mieczysława Kosmowskiego w organizacji pogromów Żydów w miejscowościach na terenach ziemi łomżyńskiej i szczuczyńskiej. Są dowody wskazujące na jego udział w organizacji pogromu Żydów w Wąsoszu - powiedział nam Zbigniew Kulikowski, szef białostockiej prokuratury IPN w Białymstoku.
Śledztwo w sprawie pogromu w Wąsoszu prowadzi prokurator Radosław Ignatiew (ten sam, który prowadził postępowanie w sprawie Jedwabnego). Tłumaczy on, jak dochodziło do pogromów. - Jest rzeczą oczywistą, że Polacy nie mogli sobie robić, co chcieli, na terenach zajętych przez Niemców. Nie mogli więc organizować pogromów. Organizowali je Niemcy. Jak wynika z dokumentów, Niemcy byli przygotowani do organizacji pogromów Żydów, mieli wcześniejsze rozpoznanie (przez agentów), kto z Polaków ma nienawiść do Żydów za to, że ci wydawali ich krewnych Sowietom, kto zabije za pieniądze, bo jest po prostu bandytą. I takich ludzi wybierali do przeprowadzenia pogromów, tworząc z nich zwyczajne bandy. Ta technika organizacji pogromów została opracowana i zastosowana przez Niemców po raz pierwszy w Jedwabnem - powiedział nam prokurator Radosław Ignatiew. Szczególną rolę miał tu zdaniem prokuratora Mieczysław Kosmowski, agent gestapo. - Ewidentnie z Niemcami w roku 1941 przyszedł Mieczysław Kosmowski. Na pewno jeszcze przed zbrodniami na Żydach był on na terenach okolic Szczuczyna czy Łomży i nawoływał do odwetu na Żydach. Natomiast co do jego udziału w pogromach, to wszystko na razie badamy - mówi prokurator Ignatiew.
Prokurator w rozmowie z nami przypomniał również, że śledztwo, które prowadził w sprawie pogromu w Jedwabnem, zakończył wnioskiem, iż była to zbrodnia niemiecka, przez nich zorganizowana. Jedynie z pomocnictwem niektórych Polaków. Natomiast z informacji medialnych dotyczących tego tematu, powtarzanych również obecnie, można wywnioskować błędnie, że to Polacy byli organizatorami tej zbrodni. Podobne w wymowie jest stwierdzenie szefa białostockiej prokuratury IPN Zbigniewa Kulikowskiego. - Fakt, że te pogromy zostały przygotowane, zaplanowane przez okupantów niemieckich, jednoznacznie wskazuje, że jest to zbrodnia wojenna przez nich popełniona. A Polacy, którzy w tym pomagali, byli głównie kryminalistami, jakich się znajdzie w każdym narodzie, i oni stali się współsprawcami tej zbrodni - mówi Kulikowski. Wskazuje on również na inną niż kryminalną pobudkę, którą kierowali się niektórzy Polacy biorący udział w pogromach na wschodnich terenach Polski. - Wielu mieszkańców miejscowości, w których doszło do pogromów, było wściekłych na swoich niektórych żydowskich sąsiadów, którzy zaraz po wkroczeniu do Polski armii sowieckiej chętnie wskazywali NKWD, których Polaków trzeba zlikwidować lub wywieźć na Sybir. Tak jak obywatele Grodna dobrze zapamiętali, że podczas pierwszego ataku sowieckich czołgów na to miasto, po unieruchomieniu czołgów i aresztowaniu załóg w jednym z nich znaleziono grodzieńskiego Żyda, który naprowadzał sowieckich pancernych - opowiada Kulikowski.
Adam Białous
http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=po&dat=20090711&id=po01.txt
Dołączył: 14 Wrz 2008 Posty: 99
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 05:02, 19 Lip '09
Temat postu:
Od samego początku wiadomo, że za wydarzenia zorganizowane, z całą pewnością odpowiedzialni są Niemcy. Pytanie – jakąż to informację – niesie nam to parcie
na oczernianie Polski w oczach świata? Zorganizowane oczernianie, gdzie cała akcja
została zaplanowana, łącznie z napisaniem i wydaniem książki (fundacja Pogranicze) i wyraźną rolą polityki z prezydentem w roli głównej. Kto i dlaczego tak uparcie zmusza
nas abyśmy byli winni nawet trzęsień ziemi?
I drugie pytanie. Dlaczego nie słychać żadnego wyraźnego głosu, od początku stawiającego
sprawę w realnym świetle? Nawet ci „niby obrońcy” posługują się celowo tak słabymi
lub umtadratowymi argumentami, które nie wyjaśniają sprawy a wciągają w hucpę coraz
to szersze kręgi opinii publicznej.
Dołączył: 23 Lis 2008 Posty: 1218
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 08:02, 19 Lip '09
Temat postu:
Cytat:
Pytanie – jakąż to informację – niesie nam to parcie
na oczernianie Polski w oczach świata? Zorganizowane oczernianie, gdzie cała akcja
została zaplanowana, łącznie z napisaniem i wydaniem książki (fundacja Pogranicze) i wyraźną rolą polityki z prezydentem w roli głównej. Kto i dlaczego tak uparcie zmusza
nas abyśmy byli winni nawet trzęsień ziemi?
Bardzo dobre pytanie. Słyszałeś o judeopolonii?
Cytat:
"Bracia i Współwyznawcy! Trzeba aby kraj został naszym królestwem (...). Starajcię się po trochu usunąć Polaków ze wszystkich ważniejszych stanowisk i skupić w naszych rękach wszystkie nici władzy społecznej. Wszystko, co do chrześcijan należy, powinno stać się waszą własnością, związek izraelski dostarczy wam potrzebnych do tego środków. Już zaczęto na ten cel zbierać potrzebne fundusze, a udaje się lepiej, niż przypuścić by można. Dla doprowadzenia do skutku planu wyrwania stanowczo Galicji chrześcijanom, wszyscy nasi wielcy bogaci zapisali się na znaczne sumy. Da baron Hirsch, dadzą Rotschyldzi, Bleichrederowie i Mendelsonowie i inni dadzą (...). Bracia i współwyznawcy! Dołóżcie wszelkich usiłowań, ażeby doprowadzić do skutku to, co zamierzamy" (por. J. Polak, op. cit. , s.28; S. Wysocki, "Żydzi w dziejach Polski," s. 89).
Dołączył: 23 Lis 2008 Posty: 1218
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 21:21, 19 Lip '09
Temat postu:
Rabin Marcus kontra Kamiński
Na stronach Wirtualnej Polski można przeczytać, że „wpływowy działacz społeczności żydowskiej w Wielkiej Brytanii, rabin Barry Marcus, zaapelował do lidera partii konserwatywnej Davida Camerona, by zerwał wszystkie kontakty z eurodeputowanym PiS-u Michałem Kamińskim”. Kamiński, jak wiadomo został niedawno przewodniczącym 55-osobowego klubu w Parlamencie Europejskim - Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, którego najliczniejsze grono stanowią przedstawiciele Wielkiej Brytanii.
Rabin Marcus z Centralnej Synagogi w Londynie twierdzi, że Kamiński jako poseł, w którego okręgu znajdowało się Jedwabne, w 2001 roku prowadził akcję przeciwko uznaniu Polaków za winnych zbrodni na Żydach, dokonanej tam w 1941 roku. „Zachodzi potrzeba, by partia konserwatywna wydała oświadczenie, w którym odetnie się i potępi [taką postawę - przyp. red. Wirtualnej Polski]. W przeciwnym razie będzie wyglądało na to, że toleruje tego rodzaju poglądy” - powiedział Marcus.
Okazuje się, że rabin chciałby, aby Kamiński za podważanie jedynie słusznego twierdzenia, że to Polacy zamordowali Żydów w Jedwabnem, spotkał się z ostracyzmem na europejskich salonach. To, że autorami mordu w Jedwabnem byli Polacy, jest bardzo wątpliwe. Paru w tym uczestniczyło, co nie jest tajemnicą, po wojnie było przecież dochodzenie w tej sprawie. Ale czy rozsądny człowiek mógłby wyobrazić sobie, że w warunkach okupacji niemieckiej grupa uzbrojonych Polaków z własnej inicjatywy, bez udziału Niemców, zagania Żydów do stodoły i tam ich morduje? Pewnie nie, ale tak to już jest, że nie zawsze wszystkim zależy na prawdzie. Jak się jakiegoś twierdzenia nie da udowodnić zgodnie z rygorami naukowymi, to można na całym świecie powtarzać swoje twierdzenie i żądać kar dla tych, którzy to „jednie słuszne” twierdzenie podważają. Ten i ów da się nabrać, ten i ów się przestraszy i w ten sposób nawet z kłamstwa można uczynić obowiązujący dogmat.
Skąd jednak mieszkaniec Anglii może wiedzieć, co robił Kamiński kilka lat temu? Otóż wie to zapewne z niezawodnej w takich przypadkach Wyborczej. Według Anny Bikont z „Gazety Wyborczej”, w marcu 2001 roku, Kamiński był w Jedwabnym, „gdzie wziął udział w spotkaniu około stu osób i zaproponował napisanie otwartego listu przeciwnego przeproszeniu Żydów i wyrażeniu skruchy z powodu mordu, dopóki dogłębne dochodzenie nie wyjaśni jego okoliczności”.
Co na to sam Kamiński? „W tym czasie mówiłem tylko to, iż należy ukarać sprawców mordu, ale nie trzeba odpowiedzialnością za niego obciążać całego narodu. Byłem zwolennikiem przeprosin” - powiedział. Logiki tu chyba brakuje. Skoro był zdania, że nie należy obciążać odpowiedzialnością całego narodu, to dlaczego prezydent miałby przepraszać? Czy Włodzimierz Putin przepraszał za śmierć kierowcy ciężarówki-Polaka zamordowanego przez jakichś bandytów na terytorium Rosji? Oczywiście, że nie, przecież morderstwa nie dokonało państwo rosyjskie, tylko jakieś oprychy, przynajmniej teoretycznie ścigani za to przestępstwo na terytorium Rosji przez władze rosyjskie. Ktoś może powiedzieć, że była to tylko jedna osoba, a w Jedwabnem zginęło kilkaset. Wyobraźmy więc sobie sytuacje, że takich polskich kierowców ciężarówek zostało zamordowanych w Rosji dwóch. Czy wówczas od Putina oczekiwalibyśmy przeprosin? Pewnie nie. W takim razie ile musi być tych zamordowanych polskich kierowców ciężarówek przez rosyjskich przestępców, żeby Putin musiał przeprosić? Odpowiedź jest prosta, może nie chodzi tutaj o liczbę i okoliczności ale o narodowość.
Polacy brali w zbrodni w Jedwabnem udział. Udowodniono to już za komuny. Byli to przestępcy w świetle prawa polskiego i jako tacy zostali potraktowani przez sąd. Państwo polskie, mimo okupacji własnego terytorium, udzieliło Żydom w czasie II wojny światowej dużej pomocy. Polacy, spontanicznie, ryzykując własne i swoich rodzin życie, ratowali Żydów. Sowiecki oddział partyzantów Tewje Bielskiego, złożony z Żydów, wymordował mieszkańców wsi Naliboki. Jakoś nie słyszałem, żeby przedstawiciel Izraela za to Polaków przepraszał. Za to Hollywood w niedawno nagranym filmie robi z żydowskich członków oddziału Bielskiego bohaterów, podczas, gdy byli zbrodniarzami. Ale tak to już bywa, prawda nie zawsze wszystkich obchodzi. Film to najważniejsza ze sztuk – powiedział Włodzimierz Ilicz Uljanow Lenin, doceniając rolę filmu w propagandzie.
MICHAŁ PLUTA
kworum.com.pl _________________ Prawda nieraz jest bardzo trudna do ustalenia, ale nigdy nie jest tak niedostępna jak wówczas kiedy jest niewygodna.
(Poniżej zamieszczam tylko fragment obszernego zbioru dokumentów, całość dostępna tu)
Tekst jest publikowany “nierocznicowo”. Celem publikacji zbioru artykułów “poza sezonem” jest umożliwienie jak największej liczbie osób zapoznania się z poniższymi faktami przed 10 lipca. Warto rozpropagować ten tekst teraz – bądź w rocznicę tej “polskiej” zbrodni.
Sprawa Jedwabnego nie jest zwyczajnym oszczerstwem. Nie chodzi w niej o to, że kilka osób mając nieuzasadniony żal do swoich polskich sąsiadów bądź Polaków w ogóle – oczernia ich. Nie chodzi o to, by pan Gross zarobił na antypolskich resentymentach diaspory żydowskiej, sprzedając im swoją książkę. Być może również szkalowanie Polaków na forum międzynarodowym nie jest tu celem. Całe to działanie jest najprawdopodobniej elementem zaplanowanej i szeroko zakrojonej akcji socjotechnicznej, mającej za cel wpędzić Polaków w poczucie winy wobec narodu żydowskiego. Po co miałoby to być robione? Chodzi o to, że osoba, która ma poczucie winy wobec kogoś jest mniej skłonna bronić swoich racji w sporze z tym kimś, komu (w swojej opinii) wyrządziła krzywdę. O jaki spór może chodzić? Zdaniem profesora Pogonowskiego (http://www.youtube.com/watch?v=7xG_Qdq8vvk&feature) przedmiotem sporu jest kwestia zwrotu majątków domniemanym spadkobiercom (osobom fizycznym i instytucjom) żydowskim (patrz też Uwłaszczać na majątku narodowym aż kamień na kamieniu nie zostanie).
Warto również zapoznać się z filmem dokumentalnym prezentowanym w TVTrwam (http://www.youtube.com/watch?v=IQQ6-LWapj4)- wypowiadają się w nim mieszkańcy Jedwabnego (w tym naoczni świadkowie; uwaga – materiał wideo jest w kilku miejscach uszkodzony – i jest niepoprawnie zmontowany, pewne elementy się powtarzają):
Niezależnie od sytuacji w Polsce – opisywana socjotechnika jest stosowana również wobec narodów innych niż polski. Mówi o tym David Duke w filmie “How Zionists Divide and Conquer” ( http://www.youtube.com/v/k6j0qNutLh8?hl=pl&fs=1&cc_load_policy=1#t=718s od 11:58) [film z polskimi napisami, dostępne przez CC ].
Wróćmy jednak do problemu Jedwabnego. Poniższy zbiór tekstów jest kluczowy dla zrozumienia kto i w jaki sposób mordu w Jedwabnem dokonał oraz kto i dlaczego sprawcą (sensu largo, kierowniczym bądź dobrowolnym współsprawcą) tego mordu nie mógł być. Mord w Jedwabnem niekiedy bywa uzasadniany jako "słuszny odwet" polskiej ludności, która pamiętała zachowanie "sąsiadów" po 17.IX.1939 (polecam publikację prof. Krzysztofa Jasiewicza “Rzeczywistość sowiecka 1939-1941 w świadectwach polskich Żydów”). To bardzo poważny błąd. Jaki sens dla poznania prawdy o tym zdarzeniu ma usprawiedliwianie potencjalnych motywów kogoś, kto zbrodni się nie dopuścił – a mając okazję – dopuścić się nie chciał (i był raczej – ofiarą – raz przemocy okupanta, drugi raz – stalinowskiego aparatu represji (i istnieje duża szansa, że dochodzenie i proces miały podtekst nienawiści na tle etnicznym, ale skierowanym w niespodziewaną dla Grossa i polskich tumanów stronę), a trzeci raz – współcześnie – jest ofiarą kampanii oszczerstw, zdradzoną przez osobę pełniącą funkcje prezydenta III RP)?
Dołączył: 26 Sie 2011 Posty: 228
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 19:55, 24 Cze '12
Temat postu:
Zbliża się kolejna rocznica mordu w Jedwabnem, mordu dokonanego przez Niemców na Żydach w ramach działań Einsatzkomando SS pod dowództwem hauptsturmführera Hermanna Schapera. Udział ludności polskiej w tej zbrodni miał mniej więcej taką postać, jak w tym fragmencie stenogramów z procesu łomżyńskiego (w 1948 r.):
Cytat:
(...)(Skazano) Władysława Dąbrowskiego (na rozprawie nie przyznał się do winy, ‘Oskarżony zeznał, że nie chciał iść i Niemcy przez uderzenie w twarz zmusili go do pójścia.’, ‘ z nakazu niemieckiego, popartego zastosowaniem przymusu fizycznego /uderzenie pistoletem po głowie i dłonią w twarz, od ciosu stracił ząb/ udał się na rynek, aby pilnować ludność żydowską’, w śledztwie ‘przyznał się do pilnowania Żydów przez dwie godziny’, ‘treść zeznań złożonych w czasie postępowania przygotowawczego została na nim wymuszona biciem.’(...)
Źródło: Co zapomniano Polakom powiedzieć o procesie łomżyńskim?
Oczywiście z mediów możemy się dowiedzieć czegoś zupełnie innego. Polacy mają się samobiczować za nieswoje winy. To ponoć sąsiedzi napadli na sąsiadów. Osoba pełniąca funkcję prezydenta III RP w liście odczytanym w Jedwabnem w 2011 roku pisze: Mieszkańcy Jedwabnego, obywatele polscy narodowości żydowskiej spłonęli w tej stodole zapędzeni do niej przez swych polskich sąsiadów. Zginęli – za przyzwoleniem okupanta – bo byli Żydami.. Co stąd wynika? Że Polacy udali się do władz okupacyjnych i uzyskali przyzwolenie na dokonanie mordu, że inicjatywa wyszła od ludności polskiej. Polacy z Jedwabnego tak nienawidzili "żydo-komunistów", że, staropolskim zwyczajem, zapędzili kobiety i dzieci do stodoły i żywcem spalili, prawda? Ale w takiej sytuacji precenensów z paleniem kobiet i dzieci żywcem w zabudowaniach musiało być sporo również w okresie międzywojennym. Ilu Żydów spalili żywcem Polacy między 1918 a 1939? Ani jednego. Coś się z tym Jedwabnem nie zgadza.
Może Niemcy mieli takie zwyczaje? Sprawdźmy. Okazuje się że już od września 1939. Popatrzmy (opisane zbrodnie to wierzchołek góry lodowej): Zbrodnia w Szczucinie, Zbrodnia w Uryczu, Synagoga w Będzinie. Po 1939 jeszcze niejednokrotnie staroniemiecką (a nie - staropolską) tradycją palono ludzi żywcem: Zbrodnia w Ciepielowie 1942, "4. VII. 1943, Bór Kunowski - 43 osoby spalono żywcem w stodole za udzielanie pomocy oddziałowi partyzanckiemu, składającego się głównie z Żydów, którzy uciekli z getta.";"VIII. 1944, Sasów - za udzielanie pomocy około 100 Żydom ukrywającym się w pobliskich lasach, Niemcy zamordowali i/lub spalili żywcem wszystkich mieszkańców wsi, pilnując, by nikt nie uciekł z płomieni.", 18 V 1943 roku w Szarajówce Niemcy spalili żywcem 58 osób, zastrzelili 9 i zniszczyli całą wieś., Zbrodnia w Podgajach - spalono zywcem jeńców z LWP.
A cóż to za historia nowa? Nie nowa - stara - ta, której Polaków nikt nie chce uczyć. Polacy mają przepraszać za Jedwabne. Mają wierzyć, że zbrodnie SS i Gestapo to polskie zbrodnie. Po co? Po to, by czuli się winni wobec Żydów. To w ramach walki z "polskim antysemityzmem". Żeby się nie odrodził. Ten zwalczany dziś w mediach "polski antysemityzm" to niestety nie żaden antysemityzm - tylko zdrowa asertywność narodu znajdującego się w ekonomicznym i politycznym konflikcie interesów z innym narodem na terenie własnego państwa. Trudno być asertywnym wobec kogoś kogo się skrzywdziło. I o to w tym całym "Jedwabnem" chodzi.
Śmierć Polaków, których obowiązkiem wobec narodu było szanować polską krew, nie szafować nią w czasie okupacji jest dziś tym tragiczniejsza, że nie słuzyła ratowaniu Polaków, tylko substancji biologicznej innej nacji, konkurującej z Polakami ekonomicznie i politycznie na ziemiach polskich. Ofiara Polaków, będąca jednocześnie szczytem heroizmu i altruizmu, podeptania własnych interesów narodowych w imię wartości humanistycznych - motywowana empatią - jest dziś oceniana przez Żydów tak:
Cytat:
(Fragment wywiadu z żydowską socjolog Barbarą Engelking-Boni)
- Za ukrywanie Żydów groziła kara śmierci.
- (B. E-B:) Kara śmierci groziła za mnóstwo rzeczy. Dlaczego ludzie chodzili na tajne komplety, wydawali i czytali gazetki podziemne, słuchali radia, a przede wszystkim - konspirowali? Przecież za to też można było zginąć. Można było zginąć i za nic - w łapance czy publicznej egzekucji. Jak do tej pory udokumentowano śmierć ok. 800 Polaków za pomaganie Żydom. Szacuje się, że pomagało ok. 300 tysięcy. Może więc zagrożenie karą śmierci nie było tak nieuchronne, jak się powszechnie sądzi. Myślę, że inne rodzaje działalności konspiracyjnej były o wiele bardziej niebezpieczne. Tyle że jedne stanowiły akt patriotyzmu, a drugie nie. Ratowanie Żydów po prostu nie należało do repertuaru walki z okupantem.
Źródło: http://tygodnik2003-2007.onet.pl/1547,1243150,5,dzial.html , str 5
Skąd taka pogarda i niechęć wobec Polaków? Dlaczego Polacy mają walczyć z "traumą" swoich "przewin" wobec Żydów w czasie okupacji niemieckiej? Powód może być prozaiczny. Polska bohaterska postawa kontrastuje szokująco z postawą samych Żydów. Pisałem o tym niedawno w tekście o Kolaboracyjnej Żydowskiej Gwardii Wolnosci. O wiele szerzej omawia tą problematykę Roman Kafel w książce Spotwarzona przeszłość, której lekturę gorąco polecam.
Przykład działania żydowskiej agentury propagandowej - Hasbary w sprawie Jedwabnego
(Komentarz pod tekstem "Komorowski błaga Żydów o przebaczenie. Za Jedwabne")
Szanowny Panie Katolik,
wzmiankowane przeprosiny (lub brak takowych) naprawde malo kogo obchodza. Sprawa i tak stracila na aktualnosci. Dzis i tak zadnych Zydow do zadnej stodoly w panskim pieknym kraju nie da się zapedzic, bo ostatnie niedobitki wypedzono w ramach lajdackiej, rasistowskiej czystki etnicznej juz ponad czterdziesci lat temu. Juz panski kraj i tak jest zupelnie judenrein, a pozydowskie domy i nieruchomosci zaludniaja panscy rodacy.
"zagadkowe spalenie Żydów "
Jakie znowu "zagadkowe", Szanowny Panie Katolik? Nic nie ma "zagadkowego" w fakcie, ze Polacy mordowali Zydow w pogromach, jak się nadarzala okazja i jak okupant zapewnial bezkarnosc. Pogrom w Jedwabnem nie byl ani jedyny ani najwiekszy. Jeszcze wieksza liczbe Zydow wymordowano w podobnie okrutny i sadystyczny sposob, poprzez spalenie zywcem, w pobliskim Radzilowie. Zadna to "zagadka", wsz IPN nawet sprawe badal, dopoki sp Lech Kaczynski (wowczas minister sprawiedliwosci) nie nakazal przerwac badan, bo spod ziemi zaczely wylazic niewygodne fakty.
"Nie ma pełnej jasności, co do okoliczności wydarzeń w Jedwabnem. Nie tylko co do rzeczywistej liczby ofiar,"
Jest pelna jasnosc co do faktu, ze Zydom w Izraelu (a takze tym zyjacym w diasporze) cala sprawa zwisa nizej, niz biust czterdziestolatce. Stodol ci u was dostatek, Szanowny Panie Katolik, benzyna bez kartek, zapalki w kazdym sklepie - tylko ze nie bardzo jest kogo do tej czy innej stodoly zagonic. Tak to juz bowiem jest, ze jak się kogos zbyt dokladnie wyczysci etnicznie, to potem nie ma komu do..lic.
Z tego wlasnie powodu folksdojczeria kominowo-gazownicza w dzisiejszych czasach zawodzi swoje gorzekie zale na Internecie, wymachuje transparentami "Smierc garbatym nosom", maluje "Zydzi do gazu" na scianach - ale dokopac na ogol nikomu nie moze, bo nie ma komu dokopac. I z tego przykrego powodu folksdojczeria na zadne nowe zlote zniwa jus się raczej nie zalapie.
Źródło: Komorowski błaga Żydów o przebaczenie. Za Jedwabne (komentarz hasbaryty "ZGLOS DO USUNIECIA")
Dołączył: 26 Sie 2011 Posty: 228
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 21:16, 06 Lip '12
Temat postu:
Relacja dotycząca sprawy Zygmunta Laudańskiego, skazanego w 1949 na 12 lat więzienia za zamordowanie Żydów.
(fragment tekstu Wiesława Wielopolskiego, W Jedwabnem Laudańskiego gnali gestapowcy, Tygodnik Głos NR 27 (884) 7 lipca 2001 za Wiadomości Piskie)
Jak UB katowało świadków podczas dochodzenia w sprawie Jedwabnego i jak wyglądał proces w Łomży - sprawa Z. Laudańskiego.
Wkrótce do Jedwabnego zjechało UB. Nabrali ludzi na samochody i zawieźli do Łomży. Tam tak zaczęli ich tłuc, że podpisywali co tylko bijący chcieli.(Podkr. moje - WK.) Sielawina i Kalinowska, które nie umiały pisać ani czytać, "podpisywały" krzyżykami wszystkie protokoły, które im podsuwano. Niebrzydowskiego, który za pierwszych Sowietów pracował w MTS, zaczęli tłuc w pięty, żeby podpisał, że widział Laudańskich przy pędzeniu i paleniu Żydów w stodole. Chłop nie wytrzymał i podpisał. Przez długi czas nie mógł chodzić.
W łapach UB
Wreszcie przyszedł czas i na Zygmunta. Przesłuchania odbywały się według schematu: zaciemniony pokój, śledczy za biurkiem i ciągle te same pytania - kogo widział przy mordowaniu Żydów?
Próbował uczciwie wyjaśniać, że przy tym nie był i nikogo nie mógł widzieć. Wtedy śledczy naciskał przycisk na biurku, gasło światło, a z sąsiedniego pomieszczenia wpadało trzech rosłych ubowców. Jedno uderzenie wystarczało, by leżał na podłodze. Leżącego kopali, gdzie popadło: po głowie, brzuchu, nerkach - nie wybierali. Gdy starał się osłaniać głowę - dostawał w genitalia, gdy chronił przyrodzenie - kopali w głowę, gdy mdlał - cucili wodą i znów bili. Po takiej "obróbce" mówił właściwie wszystko co chcieli. Starał się jednak podawać nazwiska tych, którzy byli poza zasięgiem UB albo nie żyli.(Podkr. moje - WK.)
Na początek wymienił Karolaka, niemieckiego burmistrza w Jedwabnem - wyśmieli go. Podał nazwisko Kalinowskiego i Kurzeniowskiego, bo doszły go słuchy, że nie żyją. Zmusili go do wymienienia nazwiska Mariana Żyluka, jednak później został on przed sądem uniewinniony (okazało się, że gdy Niemcy mordowali Żydów, siedział w areszcie na posterunku żandarmerii w Jedwabnem).
Przy podpisywaniu protokołu śledczy dopisał, że w czasie przesłuchania nie stosowano przymusu fizycznego. Laudański gwałtownie zaprotestował. Śledczy nie ponaglał. Znów nacisnął przycisk na biurku, znów zgasło światło i wpadało trzech ubeckich opryszków. Cios w głowę, podłoga, kopy ubeckimi butami, ból, utrata świadomości. Nie chciał umierać w katuszach, jakie zadawali mu żydowscy oficerowie UB.(Podkr. moje - WK.) Liczył, że przed niezawisłym sądem dojdzie prawdy i sprawiedliwości.
"Ludowa" sprawiedliwość
Sędziemu poskarżył się już w pierwszym dniu procesu. Opowiedział jak go bito, jak wymuszano zeznania i dyktowano co ma powiedzieć.(Podkr. moje - WK.)
"Niezawisły" sąd ze zrozumieniem wysłuchał podsądnego, po czym zwracając się bezpośrednio do Zygmunta sędzia zapytał, czy dysponuje on... zaświadczeniem lekarskim potwierdzającym doznane urazy.
Takiego chwytu Laudański nie przewidział.
W czasie procesu nie zeznawał żaden obiektywny świadek. O tym, że pani Marianna Supraska zeznała w śledztwie, że Laudańskiego gestapowcy gnali razem z Żydami, dowiedział się z publikacji profesora Tomasza Strzembosza w "Rzeczpospolitej" z 31 marca 2001 roku.
Na sali sądowej ze zdumieniem oglądał zeznających. Henryk Krystowczyk, jeden ze wspomnianych czterech braci, zeznał że na czas pogromu wrócił akurat z Wołkowyska i ukrywając się u swego stryjecznego brata Wacława przy ulicy Przestrzelskiej, widział przez dziurę w dachu, jak Zygmunt wraz ze swym ojcem Czesławem Laudańskim pędzili Żydów "piaszczystym gościńcem" do stodoły Śleszyńskiego. W dokładnym rozpoznaniu Laudańskich nie przeszkadzała mu ani dwustumetrowa odległość, ani rosnące na tej przestrzeni drzewa i zarośla, które - jak to w lipcu bywa - pokryte były obfitym listowiem. Jak rozpoznał Czesława Laudańskiego, ojca Zygmunta, który w tym czasie z niedowładem nóg leżał w łóżku? Pozostało to jego tajemnicą... jak również sądu, który tym bredniom dał wiarę.
Zaprzeczenia na nic się nie zdały. Sensownych wyjaśnień, jak chociażby Wacława Krystowczyka, stryjecznego brata świadka i jednocześnie właściciela domu, z którego jakoby wspólnie mieli widzieć Laudańskich, sąd nie brał pod uwagę. Wacław zdecydowanie zaprzeczył obecności Henryka w swoim domu, jak również wykluczył możliwość ukrywania się tam brata bez wiedzy gospodarza. Dementował tym samym kłamstwo o wspólnej obserwacji przez dziurę w dachu.
(...) Tym razem na koszt polskiego podatnika powstał film szkalujący Polaków, fałszujący historię, który na dodatek ma się stać materiałem dydaktycznym w polskich szkołach. Poniżej zostały zamieszczone scenariusze zajęć opracowane na potrzeby omówienia filmu W. Pasikowskiego “Pokłosie”. Materiały (o których pisały niezależna i wpolityce.pl) “wypłynęły” ze stołecznego Biura Edukacji. Bezczelność tej propagandy tworzonej i wciskanej na koszt polskich obywateli jest porównywalna z prowokacją Yael Bartany – tyle, że przedsięwzięcie to prowokacją nie jest. Jest w zamierzeniu narzędziem prania mózgów polskiej młodzieży. (...)
Czytaj dalej (tekst zawiera pełny tekst scenariuszy zajęć, na których ma byc omawiane "Pokłosie") >>>
Dołączył: 18 Wrz 2007 Posty: 3527
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 00:51, 24 Lis '12
Temat postu:
Jest tyle lat po wojnie. Wszystko juz dawno zostalo udowodnione przez naocznych swiadkow. Ludzi doroslych podczas wojny, ktorzy wiedzieli dokladnie o wszystkim, co dzialo sie podczas napadu Niemcow na Polske i podczas niemieckiej okupacji, ktora trwala do maja 1945 roku. Dlatego tez dla Polaka powinna sie liczyc tylko historia ujawniona do 1969 roku [rok zmiany programu nauczania].
Ja sama mam 61 lat. Wojne przezyli nie tylko moi dziadkowie, ale rodzice i nawet pradziadkowie. Od nich znam najprawdziwsza historie wojny i jej skutkow. Zdaje tez sobie sprawe z tego, ze zawsze wywolanie wojny [w tym wypadku napad Niemcow na Polske] stwarza calkowita deorganizacje panstwa, jego praw i nawet kultury, ktorej zmiana pozwala czasem przezyc [czasem choc kilka godzin].
Wszystko co sie dzialo i co sie stalo podczas II Wojny Swiatowej, to jest wina Niemcow i Rosjan, ktorzy podpisali z Niemcami Pakt o nieagresji i wzajemnej pomocy. Nasz karaj w rezultacie dzialan wojennych byl okupowany tylko przez Niemcow i oni wreszcie musza za wszystko odpowiedziec !!!
Dołączył: 05 Paź 2008 Posty: 3598
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 12:41, 02 Lip '16
Temat postu:
Cytat:
Dlaczego niemiecki Gross, ani niemiecki Pasikowski nie pokażą światu stodoły w Gardelegen? 27 grudnia 2012
Niemiecka piechota atakuje norweską wieś. Fot. Wikipedia
Notatka z portalu Historycy.org:
15 kwietnia 1945 żołnierze posuwającej się na wschód 102 Dywizji Piechoty IX Armii Stanów Zjednoczonych natknęli się w miejscowości Gardelegen na wypaloną murowaną stodołę. Okazało się, że znajdują się w niej spalone i osmalone zwłoki 1016 jeńców wojennych i więźniów obozów koncentracyjnych. Co się tam wydarzyło? Dnia 13 kwietnia 1945 jednostka SS umykająca przed Sowietami i prowadząca ich w "marszu śmierci" ze wschodu, natknęła się na amerykańskie czołówki i postanowiła usunąć zbędny "balast". Ok 1100 więźniów spędzono do stodoły z sianem, podlano benzyną i podpalono. Na wprost wrót stodoły ustawili się SS-mani z bronią maszynową, granatami, panzerfaustami i dobijali tych, którym udało się jakimś cudem wydostać z płonącego budynku. Oprócz SS w akcji brali również udział żołnierze Luftwaffe, Fallschirmjager, Hitlerjugend, Volkssturm. Kolejny przyczynek do legendy o "rycerskim" niemieckim żołnierzu.
Amerykanom tylko w 4 przypadkach udało się ustalić tożsamość ofiar. Dla 301 ofiar ustalono zaledwie ich numery obozowe. 711 wieźniów w ogóle nie zidentyfikowano. Udało się ustalić narodowość 186 poległych: 60 Polaków, 52 Rosjan, 27 Francuzów, 17 Węgrów, 8 Belgów, 5 Niemców, 5 Włochów, 4 Czechów, 4 Jugosłowian, 2 Holendrów, 1 Meksykanina (?) i 1 Hiszpana.
Amerykanie zmusili mieszkańców okolicznych miejscowości do kopania grobów i grzebania zwłok. Amerykańscy żołnierze opowiadali, iż widoczne było jak na dłoni, że Niemcy tylko udawali skruchę i wyrzuty sumienia - w rzeczywistości byli zadowoleni z takiego obrotu spraw. Czuli ulgę, że nie dane im było dostać sie w ręce uwolnionych więźniów. SS-mani "rozwiązali" ten palący "problem" likwidując potencjalnych mścicieli.
Człowiek przypuszczalnie bezpośrednio odpowiedzialny za masakrę, to niejaki Gerhard Thiele - wysoko postawiony nazistowski cywilny urzędnik na obszarze dystryktu Gardelegen (nie mylić z niemieckim astronautą o tym samym nazwisku). Nigdy go nie schwytano - pewnie zmarł w jakimś małym miasteczku w Ameryce Płd., jako szacowny starszy pan. Schwytano i uwięziono innego "ważnego" - SS-Untersturmführera Erharta Brauny'ego, który zmarł w 1950 r. Oprócz tego zatrzymano "płotki", które potem na skutek sojuszniczego porozumienia, w liczbie 21 osób, przekazano pod sowiecką jurysdykcję. Odsiadywali kary w specjalnych obozach na terenie Wschodnich Niemiec.
Dziękuję komentatorowi Detoxic za trop do stodoły w Gardelegen. Wstyd się przyznać, ale o niej nie słyszałem. Żaden Gross nie napisał o tym książki, żaden Pasikowski nie nakręcił o tym filmu. Na stronie internetowej miasteczka wyczytałem, że jest podobno pomnik w Gardelegen, ale nie słyszałem, żeby tam pochylali głowy prezydenci, premierzy, oficjalne delegacje państwowe, tak jak pochylają się w Jedwabnem.
A warto dodać, że stodołę w Gardelegen polało niemiecką benzyną i podpaliło niemieckimi zapałkami niemieckie państwo rękami niemieckich funkcjonariuszy. I funkcjonowała tam, podobnie zresztą jak w Jedwabnem, niemiecka jurysdykcja niemieckiej władzy.
O Jedwabnem wie dziś cały świat, a pies z kulawa nogą nie wie dziś o Gardelegen. Ilu ludzi w Polsce wie o tej stodole, choć to głównie Polacy się w niej smażyli...
Nie oczekujmy jednak filmu o Gardelegen. Dziś jest już inny trend. Pianista, Lista Schindlera... dziś trzeba pokazywać Niemców sprawiedliwych, najsprawiedliwszych wśród narodów świata. Choć trudno będzie o nowe arcydzieła, bo ławka niemieckich sprawiedliwych dość krótka była niestety.
Można za to do woli mnożyć dzieła o złych i niesprawiedliwych Polakach, nawet jeśli nie jest do końca udowodnione i pewne, że byli niesprawiedliwi.
Uprzedzając komentarze – do współczesnych Niemców nie mam żadnych pretensji o Gardelegen. Ktoś tam parę lat posiedział, postawili pomniczek, zamieścili jakieś wzmianki – więcej od nich nie wymagam. Ile się można biczować za dziadka z zapałkami.
Mam pretensję do nas samych, do moich rodaków i do siebie, że własnymi rękami, własnymi piórami, własnymi pieniędzmi z własnego, polskiego budżetu wspieramy budowę krok po kroku fałszywego, zakłamanego obrazu minionej wojny. Tego obrazu, w którym będzie istnieć i kłuć w oczy upiorne Jedwabne, a nie będzie w nim miejsca dla mizernej, cichej stodoły w Gardelegen...
Pal sześć, że w ten obraz wierzą już Niemcy. Ale że my, Polacy zaczynamy wierzyć – to już jest jest prawdziwy problem. To już jest narodu duch zatruty...
Agent gestapo inspirował pogromy w 1941 r. w okolicach Łomży i Szczuczyna
Niemcy płacili i za pogromy, i za denuncjację polskich żołnierzy
Białostocka prokuratura Instytutu Pamięci Narodowej, prowadząca śledztwo w sprawie mordu na ośmiu Polakach w miejscowości Świdry - Wissa, natrafiła na ślad jej organizatora Mieczysława Kosmowskiego, agenta gestapo. Podczas wojny wydał na śmierć wielu Polaków i Żydów z terenów ziemi łomżyńskiej i białostockiej. Prokuratorzy rozpatrują też tezę, że Kosmowski jako agent gestapo przygotowywał pogromy żydowskie. Chodzi o wydarzenia z lipca 1941 roku w kilku miejscowościach w okolicach Szczuczyna i Łomży. Jest rzeczą oczywistą, że Polacy nie mogli robić tego, co chcieli, na terenach zajętych przez III Rzeszę. Nie mogli więc organizować pogromów. Organizowali je Niemcy, którzy specjalnie się do tego przygotowywali - twierdzą prokuratorzy IPN.
Informacje na t...
...
Śledztwo w sprawie pogromu w Wąsoszu prowadzi prokurator Radosław Ignatiew (ten sam, który prowadził postępowanie w sprawie Jedwabnego). Tłumaczy on, jak dochodziło do pogromów. - Jest rzeczą oczywistą, że Polacy nie mogli sobie robić, co chcieli, na terenach zajętych przez Niemców. Nie mogli więc organizować pogromów. Organizowali je Niemcy. Jak wynika z dokumentów, Niemcy byli przygotowani do organizacji pogromów Żydów, mieli wcześniejsze rozpoznanie (przez agentów), kto z Polaków ma nienawiść do Żydów za to, że ci wydawali ich krewnych Sowietom, kto zabije za pieniądze, bo jest po prostu bandytą. I takich ludzi wybierali do przeprowadzenia pogromów, tworząc z nich zwyczajne bandy. Ta technika organizacji pogromów została opracowana i zastosowana przez Niemców po raz pierwszy w Jedwabnem - powiedział nam prokurator Radosław Ignatiew. Szczególną rolę miał tu zdaniem prokuratora Mieczysław Kosmowski, agent gestapo. - Ewidentnie z Niemcami w roku 1941 przyszedł Mieczysław Kosmowski. Na pewno jeszcze przed zbrodniami na Żydach był on na terenach okolic Szczuczyna czy Łomży i nawoływał do odwetu na Żydach. Natomiast co do jego udziału w pogromach, to wszystko na razie badamy - mówi prokurator Ignatiew.
Prokurator w rozmowie z nami przypomniał również, że śledztwo, które prowadził w sprawie pogromu w Jedwabnem, zakończył wnioskiem, iż była to zbrodnia niemiecka, przez nich zorganizowana. Jedynie z pomocnictwem niektórych Polaków. Natomiast z informacji medialnych dotyczących tego tematu, powtarzanych również obecnie, można wywnioskować błędnie, że to Polacy byli organizatorami tej zbrodni. Podobne w wymowie jest stwierdzenie szefa białostockiej prokuratury IPN Zbigniewa Kulikowskiego. - Fakt, że te pogromy zostały przygotowane, zaplanowane przez okupantów niemieckich, jednoznacznie wskazuje, że jest to zbrodnia wojenna przez nich popełniona. A Polacy, którzy w tym pomagali, byli głównie kryminalistami, jakich się znajdzie w każdym narodzie, i oni stali się współsprawcami tej zbrodni - mówi Kulikowski. Wskazuje on również na inną niż kryminalną pobudkę, którą kierowali się niektórzy Polacy biorący udział w pogromach na wschodnich terenach Polski. - Wielu mieszkańców miejscowości, w których doszło do pogromów, było wściekłych na swoich niektórych żydowskich sąsiadów, którzy zaraz po wkroczeniu do Polski armii sowieckiej chętnie wskazywali NKWD, których Polaków trzeba zlikwidować lub wywieźć na Sybir. Tak jak obywatele Grodna dobrze zapamiętali, że podczas pierwszego ataku sowieckich czołgów na to miasto, po unieruchomieniu czołgów i aresztowaniu załóg w jednym z nich znaleziono grodzieńskiego Żyda, który naprowadzał sowieckich pancernych - opowiada Kulikowski.
Adam Białous
Hermann Schaper
Hermann Schaper (ur. 12 sierpnia 1911 w Strassburgu, Alzacja, zm. ?) – niemiecki zbrodniarz wojenny w czasie II wojny światowej. Skazany po wojnie za liczne zbrodnie wojenne.
Działalność podczas wojny
Był członkiem niemieckiej hitlerowskiej partii socjalistycznej NSDAP – numer legitymacji 105606, a następnie, od 1937 roku, esesmanem z trupią czaszką (nr legitymacji 3484) w randze porucznika SS (Obersturmführer).
Dowodził jako kapitan (Hauptsturmführer) Kommandem SS Płock – Ciechanów (kommando SS Zichenau-Schröttersburg), jedną z pięciu utworzonych we wschodniej Polsce grup operacyjnych (Einsatzgruppen), składającą się z 500-1000 SS-manów i gestapowców. Schaper działał w okręgu Płock (przemianowanym na Schröttersburg), zarządzanym przez ród pruski von der Groeben; przełożonym Schapera był dowódca Gestapo w Ciechanowie (przemianowanym na Zichenau)[1].
Ustalono, że przy pomocy swojego oddziału prowadził systematyczne mordy według tej samej metody na bolszewikach, ich sympatykach, NKWD-zistach i Żydach, w miarę zdobywania terytoriów wcześniej zagarniętych przez Sowietów w wioskach czasem raczej dość już daleko za przesuwającym się Frontem Wschodnim.
Przeprowadził akcje likwidacji w takich wioskach jak Wizna (koniec czerwca), Wąsosz (5 lipca), Radziłów (7 lipca),
Jedwabne (10 lipca),
Łomża (wczesny sierpień), Tykocin (22–25 sierpnia), Rutki (4 września), Piątnica Poduchowna, Zambrów a także w innych miejscowościach[1].
Procesy powojenne
Od 1960 roku oskarżany przez niemieckie prokuratury do sprawa zbrodni wojennych (Ludwigsburg), obciążony przez Komisarza okręgowego (Kreisskomissar) Łomży wymordowaniem tamtejszych Żydów, został też rozpoznany ze zdjęć przez dwóch świadków z Izraela – Chaję Finkelstein z Radziłowa oraz Izchaka Felera z Tykocina – jako dowodzący pogromami w tych miejscowościach: 7 lipca 1941 w Radziłowie i 25 sierpnia w Tykocinie.
Metody stosowane przez Schapera i jego patrole śmierci w tych masakrach były identyczne z przebiegiem mordów w Jedwabnem – zaledwie kilka kilometrów dalej, w kilka dni później. Schaper nie przyznał się do zarzutów i Niemcy uznali dowody za niewystarczające do osądzenia go. Kłamał przed sądem utrzymując, że w 1941 roku był kierowcą ciężarówki i posługiwał się fałszywymi nazwiskami. Pomimo pozytywnego rozpoznania go przez świadków sprawę przeciw Schaperowi zamknięto 2 września 1965 roku[1][2].
Przypisy
Thomas Urban, Poszukiwany Hermann Schaper, Rzeczpospolita, 01.09.01 Nr 2407; Süddeutsche Zeitung, 10.09.2001
Alexander B. Rossino, historyk w United States Holocaust Memorial Museum w Washington, D.C. Polish "Neighbors" and German Invaders: Contextualizing Anti-Jewish Violence in the Białystok District during the Opening Weeks of Operation Barbarossa. „Polin: Studies in Polish Jewry”. Vol. 16, 2003. Cytat: Cytowane przez Bogdan Musiał w: Konterrevolutionäre Elemente sind zu erschiessen: Die Brutalisierung des deutsch-sowjetischen Krieges im Sommer 1941, (Berlin: Propyläen, 2000), pp. 32, 62. Również, cytowane w niemieckich archiwach powojennych śledztw Birknera w: Auswertung der Ereignismeldungen zu den Judenerschiessungen in Białystok im Juli 1941 in ZStL, 5 AR-Z 56/1960, pp. 4ff..
https://pl.wikipedia.org/wiki/Hermann_Schaper
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz moderować swoich tematów