Dołączył: 20 Maj 2008 Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC Podarowałeś BTC
Wysłany: 18:55, 20 Gru '11
Temat postu:
Goska napisał:
JerzyS zbuduj sobie swoj kosciol, to zobaczysz, ile kosztuje utrzymanie tylko tego kosciola !!!
Wiem na ten temat więcej niż możesz sobie wyobrazić!
Gośka jak chcesz wygodnie dojeżdżać do pracy, to kup sobie autobus,
to zobaczysz, ile kosztuje utrzymanie tylko tego autobusa
Do Nieba ,
to jedzie się za pomocą dobrych uczynków, a nie budowli zwanej kościołem!
Gośka ,
-jako osoba duchowna muszę Ci powiedzieć ,
że przywiązywanie sie do rzeczy doczesnych jest wielkim grzechem.
_________________ JerzyS
"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn."
Arystoteles
Do Nieba ,
to jedzie się za pomocą dobrych uczynków, a nie budowli zwanej kościołem!
No właśnie nie bo do tego potrzebna jest jeszcze wiara czyli uczynki + wiara a najlepiej jakby jeszcze to potwierdzić żalem za popełnione przez siebie zło. I mamy komplet, mamy obraz łotra na krzyżu, łotra, który trafił do raju.
Poza tym kościół to żadna budowla tylko żywy organizm. Budowla to świątynia.
Kościół to zbiorowość tych, którzy w Niego wierzą, czynią i mają świadomość tego, że się mylą lub dopuszczają czasem nieprawidłowości. Takie proste...
Dołączył: 20 Maj 2008 Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC Podarowałeś BTC
Wysłany: 16:04, 02 Sty '12
Temat postu:
Kto rządzi tymi, którzy nami rządzą?
Oczywiście ten kto dzierży archiwa!
Podobnie było z archiwami Polskich sił Zbrojnych na zachodzie po II wojnie światowej.
Też sprzedano je anglikom.
Przez to USA i Anglia wykorzystywała byłych uczestników polskiego Ruchu oporu
do szpiegostwa i dywersji, a Rosja zamiast siedzieć z założonymi rekami
i czekać na III wojnę św. to ich aresztowała.
Zastanówmy się gdzie są polskie archiwa, a dowiecie sie kto rządzi.
Przypomnę tylko , że Polacy sprzedali Niemcom akta dot niemieckich zbrodni wojennych w okupowanej Polsce
=======================================================
14:31, 29.12.2011 /PAP
Ze Stasi trafiła do CIA, teraz jest w MI5. Berlin chce ją z powrotem
KARTOTEKA ROSENHOLZ JEST W RĘKACH LONDYNU Ze Stasi trafiła do CIA, teraz jest w MI5. Berlin chce ją z powrotem
Stasi miała tysiące agentów i współpracowników
W listopadzie 1989 roku CIA w tajemniczych okolicznościach weszła w posiadanie tzw. kartoteki Rosenholz zawierającej 280 tys. akt Stasi, w tym podstawowe informacje osobowe o zagranicznych współpracownikach wywiadu NRD.
Część kartoteki trafiła do Wielkiej Brytanii. Teraz Berlin chce tę część odzyskać.
Gdy CIA przeanalizowała zdobytą - niewykluczone że kupioną od funkcjonariusza KGB - kartotekę, przekazała zaprzyjaźnionym służbom wywiadowczym, w tym brytyjskiej MI5, te fragmenty, które odnosiły się do działalności Stasi na ich terenie.
W 2003 roku, po wielu latach negocjacji, Amerykanie przekazali rządowi Niemiec część akt odnoszących się do działalności Stasi na terenie dawnej Republiki Federalnej Niemiec. Dzięki nim zdemaskowano między innymi księdza, który z ramienia Stasi miał inwigilować Josepha Ratzingera, obecnie papieża Benedykta XVI.
Byli agenci Stasi pracują w... urzędzie ds. akt Stasi
Historyczna kpina po niemiecku ma się niedługo skończyć. Jak zapowiedział... czytaj więcej »
Dlaczego Brytyjczycy nie chcą?
Gotowość udostępnienia uzyskanych od Amerykanów akt Stasi zadeklarowały już rządy Norwegii, Danii i Szwecji - twierdzi "Guardian".
Brytyjczycy akt oddać tymczasem nie chcą. Dlaczego?
Zdaniem "Guardian" przekazanie akt będących w posiadaniu Brytyjczyków oznaczałoby, że Niemcy mogliby ujawnić nazwiska brytyjskich sympatyków i współpracowników Stasi, na co sami Brytyjczycy nigdy się nie zdobyli.
W 1999 roku ówczesny szef brytyjskiego MSW Jack Straw poinformował Izbę Gmin, że MI5 podejrzewa ok. 100 Brytyjczyków o to, iż byli agentami Stasi. Żadnemu z nich nie spadł jednak z tego powodu włos z głowy - zauważa politolog Anthony Glees, dyrektor ośrodka badań nad bezpieczeństwem i wywiadem na Uniwersytecie Buckingham.
Nikt jak dotąd oficjalnie nie ustosunkował się w Londynie do tego wniosku. Brytyjskie MSZ odmówiło "Guardianowi" komentarza w tej sprawie.
Berlin Zachodni za część NRD. Propozycja Adenauera
Tuż przed budową Muru Berlińskiego w sierpniu 1961 roku było jasne, że
Kohl kazał niszczyć
Przechowywane w Berlinie akta Stasi ustawione obok siebie miałyby 111 km długości.
Obejmują m.in. 1,4 mln zdjęć i 34 tys. materiałów audiowizualnych.
Nie są jednak kompletne, ponieważ po zjednoczeniu Niemiec, za zgodą ówczesnego kanclerza Helmuta Kohla, specjalna komisja postanowiła zniszczyć większość archiwum działu HVA (Hauptverwaltung "A") odpowiedzialnego za rozległą siatkę szpiegowską Stasi na Zachodzie. BStU liczy, że Rosenholz pozwoli je odtworzyć.
Rosenholz zawiera m.in. kopie fiszek HVA z danymi osobowymi wszystkich agentów, informatorów i osób namierzanych przez Stasi za granicą. Naukowcy są przekonani, że dzięki tym aktom uzyskają dokładniejsze informacje o tym, kim byli szpiedzy Stasi, kogo szpiegowali i jak wywiad NRD realizował swoje zagraniczne misje.
\\mtom
============================
_________________ JerzyS
"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn."
Arystoteles
Dołączył: 20 Maj 2008 Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC Podarowałeś BTC
Wysłany: 11:39, 07 Sty '12
Temat postu:
Początek dyktatury w Stanach Zjednoczonych
Opublikowano: 07.01.2012
STANY ZJEDNOCZONE. Jak donosi Grzegorz Nowak z serwisu giełdowego amerbroker.pl, powołując się na informacje bezpośrednie od amerykańskich pracowników ONZ w Nowym Jorku, 01.01.2012 r. wieczorem Barack Obama – prezydent Stanów Zjednoczonych i laureat pokojowej Nagrody Nobla – podpisał dokument „The National Defense Authorization Act” (NDAA).
NDAA znosi de facto 10 poprawek do Konstytucji Stanów Zjednoczonych zatwierdzonych przez Kongres dnia 25.09.1789 r. znanych pod nazwą Bill of Rights, które gwarantowały prawdziwe swobody i wolności obywatelskie, w tym prawo do własności prywatnej, wolności wyznania i sumienia, wolności prasy i swobody wypowiedzi, prawo do swobodnego gromadzenia się oraz prawo do posiadania i noszenia broni.
„Ustawa deklaruje Amerykę polem walki, gdzie każdy obywatel amerykański może zostać aresztowany, osadzony w więzieniu, torturowany a nawet zabity bez procesu. Nie trzeba być nawet oskarżonym, gdyż dzięki nowemu prawu, które podpisał Obama, wojsko i służby policyjne mogą bez powiadamiania rodziny przeprowadzać tajne porwania podejrzanych osób” – pisze Grzegorz Nowak.
Projekt ustawy napisali potajemnie senatorzy Carl Levin i John McCaine, a następnie został on bez żadnego czytania przepchnięty za zamkniętymi drzwiami na posiedzeniu komisji.
Według pracowników ONZ, podczas gorączkowego komentowania faktu podpisania NDAA, ich rozmowy telefoniczne i internetowe były nagminnie przerywane. Nie wiadomo, czy było to świadome działanie służb specjalnych, czy zbieg okoliczności, ale faktem jest, że NDAA wprowadziła w Stanach Zjednoczonych państwo totalitarne.
Opracowanie: Maurycy Hawranek
Na podstawie: www.amerbroker.pl
Dla „Wolnych Mediów”
===========================
Nu , więc , kto tam tak naprawdę rządzi?
-----------------------------------------------
Obama ogłosił zmianę strategii militarnej
Opublikowano: 07.01.2012
5 stycznia prezydent Barack Obama ogłosił, po raz pierwszy bezpośrednio z Pentagonu, plany militarne USA. Podkreślił historyczną zmianę, polegającą na odejściu od rozbudowanych sił lądowych, które dominowały w dekadzie po 11 września 2011 na rzecz mniejszych jednostek. Mają one być obecne głównie w rejonie Azji – Pacyfiku (w pobliżu Chin).
USA ma pozostać największą potęgą militarną świata i nawet po redukcji wydatków na zbrojenia budżet wojenny tego kraju będzie zdecydowanie przewyższał wszelkie inne.
Zmiana strategii związana jest z ograniczeniem wydatków budżetowych. Pentagon ma je zredukować o 487 mld w ciągu najbliższych dziesięciu lat, zaś jeśli do stycznia 2013 roku Kongres nie ustali alternatywnych źródeł cięć, skala tej redukcji może wzrosnąć do niemal 1 biliona dolarów.
Ekstradycja obywatela Wielkie Brytanii... z Wielkiej Brytanii
Krzysztof Redor
27 stycznia 2012
Redagował: Marcin Hugo Kosiński
Nazywa się Richard O'Dwyer, jest 23-letnim brytyjskim studentem i z powodu domniemanego naruszenia praw autorskich w internecie zostanie pierwszą ofiarą międzynarodowych porozumień antypirackich.
Richard mieszkał w akademiku w Sheffield, gdzie uczęszczał do miejscowego uniwersytetu. W wolnych chwilach prowadził stronę internetową TVShack, gdzie społeczność zamieszczała linki do różnych źródeł, gdzie nielegalnie można było obejrzeć/ściągnąć materiały filmowe. Strona nie hostowała żadnych plików, umożliwiała jedynie wymianę linków... tak jak setki milionów innych stron w internecie, gdzie funkcjonują fora lub chociażby system komentarzy do artykułów.
W świetle brytyjskiego prawa student nie popełniał żadnego wykroczenia. Nie udostępniał nielegalnych plików, nie trzymał ich na własnych serwerach, co więcej - sam z nich nie korzystał.
Niestety, według prawa amerykańskiego, stał się groźnym przestępcą i USA wystąpiły o jego ekstradycję.
Sąd w Wielkiej Brytanii stwierdził, że nie ma prawa odmówić.
Więcej na: http://tech.wp.pl _________________ JerzyS
"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn."
Arystoteles
Plany „dobrych Niemców” – prof. Maciej Giertych
Aktualizacja: 2012-01-30 11:23 am
Niedawno w telewizji polskiej oglądałem film „Walkiria”. Przedstawia on szczegóły nieudanego zamachu na Hitlera w „Wilczym Szańcu” pod Kętrzynem. Film technicznie dobrze zrobiony, dobrze grany (główna rola Tom Cruise), autentycznie pokazuje realia zachowań niemieckich elit wojskowych, klimat konfliktów wśród spiskowców itd. Jednak główny przekaz filmu jest nie do przyjęcia: jest to gloryfikowanie tzw. „dobrych Niemców”. Film nie pokazuje tego, że wszyscy spiskowcy byli zachwyceni Hitlerem, popierali go, gdy zwyciężał. Każda władza ma opozycję, ale opozycja antyhitlerowska nie ujawniła się, gdy Hitler atakował Polskę, Francję, Anglię czy Rosję. Ujawniła się, gdy Hitler zaczął przegrywać. Klęska pod Stalingradem to początek roku 1943. Potem już Niemcy tylko się cofali. Spiskowcy zaczęli się organizować od sierpnia 1943 r. Samego zamachu pod Kętrzynem dokonano 22 lipca 1944 r., gdy klęska Niemiec już była pewną. Niewątpliwie główny zamachowiec płk Claus von Stauffenberg to człowiek odważny i niemiecki patriota. Gdy zamach się nie udał, on i pozostali główni spiskowcy zostali wyłapani i straceni. Niemcy mają prawo czcić ich jak bohaterów.
Dla nas jednak, a także dla wszystkich aliantów (film jest amerykański), istotne winno być to, do czego zamachowcy zmierzali. Jaki mieli cel? Jak sobie wyobrażali koniec wojny już bez Hitlera? Jakie mieli plany wobec Polski i całej Europy?
Ciekawe informacje na ten temat znaleźć można w książce Iana Kershaw „Historia zamachu na Hitlera Walkiria” (Dom Wyd. REBIS, Poznań 2009 – tytuł oryginału „Luck of the Devil. The Story of Operation Valkyrie”, 2000). Przytaczam oryginalny tytuł „Szczęście diabła. Historia operacji Walkiria”, gdyż sugeruje on, że diabłem był Hitler, który miał szczęście, bo operacja się nie udała, ale ci co operację podjęli, byli po stronie dobra. Książka ta przedstawia jednak dokumenty ukazujące prawdziwe cele spiskowców. Liczby podane niżej w nawiasach to strony z w/w książki.
Plany wobec Polski
Zacznę od zamiarów wobec Polski. Antyhitlerowska opozycja „żywiła oczekiwania na zachowanie pewnych zdobyczy terytorialnych, do których doprowadził Hitler” (22). Spiskowcy „nadal postrzegali Rzeszę jako państwo dominujące nad Europą Środkową i Wschodnią” (22). W polityce zagranicznej celem było „przywrócenie granic wschodnich z 1914 roku” (22).
„Plan pokojowy Carla Goerdelera z jesieni 1943 r. przewidywał „na wschodzie – z grubsza granice Rzeszy z 1914 r.” (94). „Z grubsza” czyli z poprawkami. Zapewne chodzi o tzw. pas graniczny, który już nie wchodził do Polski z okresu Rady Regencyjnej w 1918 r., a co przyłączono do Rzeszy w 1939 (nie należały do GG – Suwałki, Płock, Włocławek, Kalisz, Łódź, Wieluń, Sosnowiec). Na pocieszenie pisze: „Polska może otrzymać w zamian za Prusy Zachodnie i region poznański, unię federacyjną z Litwą. To przyniosłoby korzyść obu narodom, a Polska miałaby dostęp do morza … Co więcej istnieje możliwość zagwarantowania Polsce kontaktu z handlem światowym poprzez porty niemieckie” (95). Ten plan wobec Polski chciano sprzedać zachodowi w zamian za usunięcie Hitlera i zakończenie wojny.
Sam Stauffenberg „kiedy służył w Polsce przepełniała go pogarda dla Polaków, popierał kolonizację tego kraju i entuzjastycznie odnosił się do zwycięstwa Niemiec. Jeszcze bardziej uradował go olśniewający sukces kampanii na Zachodzie” (2.
Plany dla Niemiec
A co spiskowcy przewidywali dla samych Niemców? „Gorąco pragnęli przywrócenia Niemcom statusu jednego z głównych mocarstw” (22). Chcieli utrzymać nie tylko zdobycze na Wschodzie, ale także „zachowanie Austrii i Sudetów wraz z Eupen-Malmedy i Południowym Tyrolem (…); negocjacje z Francją w sprawie Alzacji i Lotaryngii; utrzymanie na nie zmniejszonym poziomie suwerenności Niemiec, żadnych reparacji (23). „Rekompensata za szkody, jakie hitleryzm wyrządził narodom europejskim i nie tylko, jest nie do pomyślenia” pisze Carl Goerdeler, główny organizator spisku, w swoim „Planie pokojowym” (96).
Jeden ze spiskowców gen. Henning Tresckow zapewnił barona Rudolfa Gersdorffa, „że w wyniku przewrotu, do którego dojdzie po zamachu na Hitlera, nastąpi porozumienie z zachodnimi mocarstwami w sprawie kapitulacji, kontynuowana będzie obrona Rzeszy na Wschodzie i wprowadzona zostanie demokratyczna forma rządów” (19). Goerdeler wyraził nadzieję, że „Anglia i Ameryka pozwolą im zakończyć wojnę przed całkowitym upadkiem” (9.
Goerdeler w swoim „Planie pokojowym” zapowiada, że Niemcy „same ukarzą łamiących prawo, a także przestępstwa wobec prawa międzynarodowego”, zgłasza więc „sprzeciw przeciwko wszelkim pomysłom pozostawienia wymierzania tej kary przez stronę trzecią lub przez trybunał międzynarodowy” (93).
Jak wiemy, dzisiejsza RFN odmawia ekstradycji Niemców oskarżanych o zbrodnie wojenne poza granicami Niemiec.
Jako system wewnętrzny Goerdeler uważał, że „Niemcy powinny jednogłośnie zrezygnować z centralizmu i przywrócić dobrą solidną administrację społecznościami, jednostkami administracyjnymi i państwami związkowymi (landami) (100).
Plany wobec Europy
Spiskowcy mieli też plany wobec całej Europy. O dziwo, plany te bardzo nam coś dzisiaj przypominają. To tak jakby przegrane Niemcy, a właściwie ci spośród nich, których zaklasyfikowano jako „dobrych”, przygotowali propozycję dla całej Europy, w której Niemcy mają grać pierwsze skrzypce. Oto jak oni sobie to wyobrażali.
Carl Goerdeler, przewidywany na kanclerza po Hitlerze,
„planował w ciągu 10 lub 20 lat powstanie europejskiej federacji państw pod niemieckim przywództwem” (22) oraz „unię gospodarczą w Europie (poza Rosją)” (23). Wprawdzie „Plan pokojowy Goerdelera z jesieni 1943 r., przewiduje że „narody Europy połączą się w wiecznej lidze pokoju w wolności i niepodległości, a ani Niemcy, ani żadna inna potęga nie będą dążyć do supremacji” (93), ale równocześnie zapowiada, że „zabezpieczenie (przed Rosją) mogą dać (…) tylko Anglia lub Niemcy” (92) i postuluje „urzeczywistnienie naturalnej wspólnoty interesów pomiędzy Anglią i Niemcami” (93), czyli przewiduje już gremium kierownicze dla owej „ligi pokoju”.
Zapowiada, że „wewnętrzne granice w Europie będą odgrywać coraz mniejszą rolę w ramach federacji europejskiej, do której musimy dążyć” (95).
„Sytuacja wymaga zjednoczenia Europejczyków w europejskiej federacji (…) Zalecamy procedurę krok po kroku. Europejska rada gospodarcza … usunięcie granic celnych … wspólne organizacje polityczne … europejskie Ministerstwo Gospodarki, europejskie siły zbrojne, europejskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych” (98-99). To wszystko wynika z przekonania, że „Ameryka nie będzie wiecznie troszczyć się o zabezpieczenie Europy przed Rosją” (9. „Współpraca wymaga, żeby – na początek – każdy naród uporządkował swoje finanse (…) sprawy fiskalne stanowią pierwszy wymóg stabilności waluty (…) potrzebny jest bank światowy” (99-100). Zwracam uwagę na słowa „na początek”. Takimi krokami powstaje strefa euro.
Z generałami współpracowała też nieco inna grupa ludzi, arystokratów z tzw. „Kręgu z Krzyżowej” wychodząca z bardziej chrześcijańskich założeń ideowych „w przeciwieństwie do grupy Goerdelera – nie podzielali w ogóle pragnienia dominacji Niemiec na kontynencie. Zamiast tego patrzyli w przyszłość, w której narodowa suwerenność (…) ustąpi pola Europie federacyjnej wzorowanej częściowo na Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej” (25). W dokumencie z 9 sierpnia 1943 r. pt. „Zasady nowego ładu w Niemczech” zawarte jest stwierdzenie: „Rząd niemieckiej Rzeszy widzi w chrześcijaństwie podstawę etycznego i religijnego odrodzenia naszego narodu, przezwyciężenia nienawiści i kłamstw, stworzenia na nowo europejskiej wspólnoty narodów” (89). Plany są piękne, ale na koniec dokumentu jest stwierdzenie: „Swobodny i pokojowy rozwój kultury narodowej nie może już się odbywać przy zachowaniu całkowitej suwerenności pojedynczych państw (…) zwolennicy takiego ładu również muszą mieć prawo żądać od każdego człowieka posłuszeństwa, szacunku, a jeśli będzie to konieczne, również zaryzykowania życia i majątku dla najwyższej władzy politycznej społeczności narodów” (91).
Mamy tu spójny projekt realizowany dziś w ramach Unii Europejskiej.
Plany hitlerowskie
Jak pisałem już w mojej książce z 2009 r. „Quo vadis Europa?”, to samo przewidywał dokument opublikowany w Berlinie w 1942 r. pt. “Europäische Wirtschaftsgemeinschaft” (Haude & Spenersche Verlagsbuchhandlung Max Paschke, Berlin 1942), co należy tłumaczyć jako Europejska Wspólnota Gospodarcza (EWG) – brzmi znajomo, czyż nie? Jednym z głównych autorów był Walther Funk, minister gospodarki i prezydent niemieckiego Reichsbanku (był on potem skazany za przestępstwa wojenne w Norymberdze). Inni autorzy to wysocy rangą urzędnicy niemieckiego kierownictwa politycznego i gospodarczego. Wstęp do pracy napisał prof. Heinrich Hunke, doradca gospodarczy NSDAP (partii nazistowskiej) i prezydent berlińskiego Stowarzyszenia Przemysłu i Handlu.
Celem studium było przygotowanie programu makrorozwoju na skalę kontynentalną (termin „kontynent” używany jest cały czas jako pojęcie obejmujące Europę bez Wielkiej Brytanii). Punktem wyjścia jest przekonanie, że nadszedł czas dla gospodarczego zjednoczenia Europy. Osiągnięciami Niemiec musi być objęty cały kontynent, a w szczególności słabo rozwinięty wschód. Handel na makroskalę zwiększy produktywność i konsumpcję, co wymaga mądrego zarządzania, podobnie jak dostęp do pieniędzy i kredytu. Należy osiągnąć w tej mierze współpracę europejską. „Wymaga to stałego wysiłku, by zrozumieć cele wspólne i oznacza gotowość podporządkowania własnych interesów interesom wspólnoty europejskiej; do tego zmierzamy i tego wymagamy od państw Europy” „Taki wspólny ład może być osiągnięty jedynie przy dobrowolnej współpracy samorządnych narodów, oczywiście przy uznaniu politycznego przewodnictwa jednego narodu i państwa.”
Dokument proponuje następnie transkontynentalne rozwiązania w różnych dziedzinach. Rozdział o europejskim bloku walutowym przewiduje, co następuje: „Geopolityczny rozwój XX wieku jest ukierunkowany na Europejską Wspólnotę Gospodarczą. Porządek walutowy będzie temu podlegał przez to nie mniej, niż jakikolwiek inny zakres gospodarki… Tak jak w XIX wieku przez Związek Celny niemiecka przestrzeń gospodarcza rozwinęła się dzięki zlikwidowaniu mnogich hamujących barier celnych i dzielących ją szlabanów, tak teraz – na płaszczyźnie politycznej – współpraca kontynentalna krajów europejskich i organiczny rozwój sił gospodarczych zostaną przygotowane i wspomagane, przez nowoczesne instrumenty układów rozliczeniowych, europejski układ gospodarczy i nowe uporządkowanie europejskiego bloku walutowego.” Postawiono jednak jasno, jakie mają być relacje między dużymi i małymi krajami: „Małe europejskie narody muszą wiedzieć, że zawsze są zależne od swych sąsiadów, stąd muszą się z nimi liczyć.” Opracowanie kończy się wnioskiem: „Ze wspólnej kolonizacji wszystkich niemieckich plemion wyrosły Prusy, a stąd też Rzesza. Wierzę więc, że wspólna przyszła praca europejskich nacji na wschodzie Europy będzie wspierała i formowała Europejską Wspólnotę Gospodarczą.”
Czyli tzw. „dobrzy Niemcy” mieli dokładnie taki sam plan dla Europy jak hitlerowcy.
Plan ten jest dziś realizowany w ramach Unii Europejskiej!
Plany globalistów
W dniu 20 III 1969 r. dr Richard Day wygłosił w USA w gronie zaufanych osób referat na temat planów „nowego światowego systemu”. Jeden ze słuchaczy, dr Lawrence Dunegan widząc, że program ten jest rzeczywiście realizowany spisał w 1988 r. z pamięci na taśmach mikrofonowych to, co z tego referatu zapamiętał. Zmarł w 1989. Taśmy opracowała i udostępniła Randy Engel, działaczka Koalicji w Obronie Życia. Cytuję je za (http://www.sweetliberty.org/nobarbarians1.htm), a informację o nich znalazłem we francuskim Action familiale et scolaire (suplement 217 z X. 2011).
Oto co w 1969 planowali dr Day i jego środowisko:
Ograniczenie ludności świata przez promocję małodzietności.
Potrzebne będą zezwolenia na posiadanie dzieci.
Rozdzielenie seksu od rozrodczości i rozrodczości od seksu.
Edukacja seksualna od jak najmłodszego wieku z akcentem na antykoncepcję.
Wprowadzenie powszechnej dopuszczalności aborcji na koszt podatników.
Promocja wolnej miłości, wszelkich jej wariantów.
Promocja homoseksualizmu, by stal się akceptowalnym jako coś normalnego.
Wprowadzenie prowokacyjności w modzie kobiecej, by pokazać więcej ciała.
Zredukowanie znaczenia rodziny.
Wprowadzenie eutanazji i utrudnień dla starszych, by szybciej chcieli odejść.
Eliminacja prywatnego lecznictwa.
Zapowiedź nowych nieuleczalnych chorób.
Ukrywanie nowych skutecznych metod leczenia raka i chorób serca by ludzie szybciej umierali.
Nakierować ewolucję w kierunku, który chcemy i przyśpieszyć ją (uruchomić hodowlę człowieka).
Obalić Kościół katolicki, potem zespoić wszystkie religie w jedną.
Zmienić sens Biblii przez zmianę znaczenia niektórych słów.
Wydłużyć czas na edukację, ale nauczyć mniej.
Niektóre książki znikną z bibliotek.
Hazard na skalę państwową będzie promowany (loterie).
Będzie promocja alkoholizmu i używania narkotyków.
Będzie więcej więzień i szpitale staną się więzieniami.
Przestępczość ograniczy się do slumsów – w innych dzielnicach będzie ochrona obiektów.
Patriotyzm się skończy. Kupujący nie będzie zważał na rodzimość produkcji.
Ciężki przemysł ewakuuje się z USA w celu ochrony środowiska.
Deindustrializacja spowoduje ruchy ludności i utratę lokalnych tradycji.
Będzie specjalizacja na skalę światową, co wszystkich wzajemnie uzależni.
Tylko sporty międzynarodowe będą promowane, lokalne wygaszane.
Sporty dla dziewczyn mają ignorować ich kobiecość.
Będzie zakaz posiadania broni. Myśliwi będą ją wypożyczać na czas polowań.
W rozrywce mają dominować gwałtowność i seks pokazujący wszystko.
Muzyka poważna będzie tylko dla starszych. Młodzi dostaną hałas z ideowym przekazem, i to polubią.
Wszyscy będą poddani identyfikacji (dowody osobiste, chipy).
Objęte kontrolą będzie jedzenie, podróżowanie, pogoda.
Politycy myślą, że rządzą, ale robią, co im się podsuwa.
Wyniki naukowe będą fałszowane, by narzucić określone cele.
Znaczenie ONZ i światowych organizacji wzrośnie. Jeśli będzie trzeba postraszy się ludzkość kilkoma wybuchami jądrowymi i uzyska posłuszeństwo.
Wojny mają wartości pozytywne, a terroryzmem można wymusić uległość.
Inflacja będzie narzędziem kontroli nad społeczeństwami.
Będzie powszechne szpiegowanie wszystkich.
Domy prywatne będą tylko dla posłusznych.
Przypominam – te tezy zostały wygłoszone w roku 1969 a ujawnione w 1988! Ktoś z namiętnością nadal je realizuje.
Prof. Maciej Giertych
==========================================================
Tu zestawienie zbrodni i sprawiedliwości:
"Richard O'Dwyer, jest 23-letnim brytyjskim studentem i z powodu domniemanego naruszenia praw autorskich w internecie zostanie pierwszą ofiarą międzynarodowych porozumień antypirackich.
Niestety, według prawa amerykańskiego, stał się groźnym przestępcą i USA wystąpiły o jego ekstradycję.
Sąd w Wielkiej Brytanii stwierdził, że nie ma prawa odmówić. "
Jak wiemy, dzisiejsza RFN odmawia ekstradycji Niemców oskarżanych o zbrodnie wojenne poza granicami Niemiec. _________________ JerzyS
"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn."
Arystoteles
Dołączył: 20 Maj 2008 Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC Podarowałeś BTC
Wysłany: 11:28, 03 Lut '12
Temat postu:
Tu dobitnie widać jak państwo naszymi pieniędzmi płaci za dezinformacje.
Kto płaci ten wymaga.
Tu my płacimy, ale to państwo wymaga
=====================================
Granty dla poprawnych politycznie
Aktualizacja: 2012-02-2 3:28 pm
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego ogłosiło kto dostanie granty na wydawanie czasopism w tym roku. Wśród szczęśliwców znalazły się tylko dwa prawicowe wydawnictwa, a więcej szczęścia miały m.in. czasopisma żydowskie i te związane z władzą.
Do wydawnictw które otrzymały wysokie dotacje, należą znowu „Krytyka Polityczna” (106,4 tysiąca złotych),
„Res Publica Nowa” (105,9 tys), „Tygodnik Powszechny” (105 tys),
„Więź” (105 tys) i „Znak” (103,3 tys.).
Granty od ministra Zdrojewskiego dostaną również cztery żydowskie wydawnictwa:
„Cwiszn. Żydowski kwartalnik o literaturze i sztuce” (89,5 tys), rocznik „Zagłada Żydów.
Studia i Materiały” (41,65 tys), „Midrasz” (39 tys) i „Kwartalnik Historii Żydów” (17,92 tys).
Wśród pism sprzyjających obecnemu systemowi, nie mogło zabraknąć oczywiście gdańskiego „Przeglądu Politycznego” który otrzyma 97,5 tysiąca złotych. Do grona jego założycieli i wieloletnich publicystów należą m.in. premier Donald Tusk, wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski, unijny komisarz Janusz Lewandowski, Jan Krzysztof Bielecki czy obecny naczelny i doradca premiera Wojciech Duda.
Lista dotowanych pism razi dysproporcją, bowiem niewiele jest wśród nich tytułów krytycznych wobec władzy i dominujących nurtów w polityce i kulturze. Kwartalniki tego typu mogą liczyć dodatkowo na dość niskie kwoty: „Christianitas” (56,8 tys.), „Pressje” (56,7 tys) i „Nowy Obywatel” (35,3 tys.).
Najbardziej zastanawia sens przyznawania dotacji jak „Krytyce Politycznej”, która utrzymuje się z lokalu w luksusowym położeniu czy „Tygodnikowi Powszechnemu”, należącemu do medialnego potentata ITI. Na biedę nie powinni też narzekać fani „Przeglądu Politycznego”, będącego pod patronatem samego premiera Donalda Tuska i grupki jego podwładnych, czerpiących nie najmniejsze przecież korzyści z posad w administracji publicznej. Dyskryminacja tytułów konserwatywnych i narodowych nie jest nowością, bo rok temu minister Zdrojewski przyznał dotacje dla „Frondy” dopiero po medialnym szumie. W tym roku „Frondzie”, „Rzeczom Wspólnym” czy „44″ ponownie się nie poszczęściło…
Źródło: Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego
MM
Za: narodowcy.net (Luty 2, 2012)
_________________ JerzyS
"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn."
Arystoteles
o agenturze STASI i BND która stała za mordem księdza Popiełuszki
Jak prokurator Pietrrasiński został odsunięty od śledztwa jak zaczął badać wątek udziału niemieckich służb w mordzie na x. Popiełuszce
Jak adiutant Kiszczaka został obywatelem Niemiec i jak broni Piotrowskiego
_________________ JerzyS
"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn."
Arystoteles
Dołączył: 20 Maj 2008 Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC Podarowałeś BTC
Wysłany: 21:14, 29 Lut '12
Temat postu:
Nu, ciekawe kto im kazał dać te 100 milionów dolarów?
Lub... kto dał im prawo sponsorowania zbrodniarzy, skoro Libia zniszczona.
Może by tak w Polsce utworzyć opozycję zacząć strzelać do rządu i ciekawe czy też nam dadzą 100 milionów dolarów?
========================================
19:47, 29.02.2012 /Reuters
Libia da 100 mln dolarów syryjskiej opozycji
WYDATEK DLA ZRUJNOWANEGO KRAJU "TO NIE PROBLEM"
Libia da 100 mln dolarów syryjskiej opozycji
Przedstawiciel syryjskiej opozycji z tymczasowym przywódcą Libii, Mustafą Jalilem
Nowe władze Libii zadeklarowały przekazanie znacznej pomocy syryjskiej opozycji.
Ma to być gest solidarności od narodu, który dopiero co sam zdołał obalić dyktaturę.
Wartość pomocy ma wynosić 100 milionów dolarów.
Jak powiedział rzecznik libijskich władz, taki wydatek dla jego zrujnowanego kraju "to nie problem".
Poza pomocą finansową i w postaci materialnej, Libijczycy chcą też pomóc syryjskiej opozycji w ustanowieniu swojego stałego przedstawicielstwa w Trypolisie. Libia już wcześniej, jako jedno z pierwszy państw i nadal jako jedno z niewielu, uznało Syryjską Radę Narodową jako legalnych przedstawicieli Syrii na arenie międzynarodowej.
Rosja mówi "nie" korytarzom humanitarnym
Rosja sprzeciwiła się francuskiemu pomysłowi utworzenia tzw. korytarzy... czytaj więcej »
Trudności natury obiektywnej
Rzecznik Narodowej Rady Libijskiej oświadczył, że jeszcze nie wiadomo, jak pomoc ma trafić do syryjskiej opozycji, która ma bardzo ograniczone możliwości wymiany z zagranicą.
Większa część 100 milionów dolarów przeznaczonych dla Syryjczyków ma zostać przeznaczona na zakup żywności i leków.
- Ostatecznie sposób przekazania ustali biuro premiera przy współpracy z Libijskim Czerwonym Półksiężycem - powiedział Mohammed al-Harizy. Rzecznik NRL wezwał też zwykłych Libijczyków, aby indywidualnie w miarę możliwości wspierali Syryjczyków w ich walce z dyktaturą.
"Przyjaciele Syrii" zażądają dostępu do Hims
Zachód i kraje arabskie będą domagały się od syryjskich władz.
Strefa walk
Dostarczenie pomocy humanitarnej do syryjskich miast ogarniętych walkami napotyka na liczne problemy. O utworzenie korytarzy humanitarnych od tygodni zabiega Międzynarodowy Czerwony Krzyż i lokalne organizacje. Reżim Baszara el-Asada nie wydał jednak zgody na takie działania. Do kraju nie wpuszczono między innymi szefa departamentu pomocy humiantarnej ONZ, Valerie Amosa, który wyraził z tego powodu "głębokie rozczarowanie".
Podczas trwających od niemal roku walk syryjskiej opozycji z siłami reżimu
według ocen organizacji międzynarodowych,
w tym ONZ, zginęło już około 7,5 tysiąca Syryjczyków.
mk\mtom
==========================
Nadal brak odpowiedzi na pytanie, kto rządzi tymi którzy w Libii rządzą?
Jak sie ma prawda do mniemania , czyli "OCENY"
.
_________________ JerzyS
"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn."
Arystoteles
Przygotowanie posiedzenia Rady Europejskiej w dniach 10 i 11 grudnia 2009 r. (debata)
zapis wideo wystąpień
PV
MPphoto
Nigel Farage, w imieniu grupy EFD. – Panie przewodniczący! Wszyscy jesteście dziś dość przybici. Myślałem, że to będzie wielki, dający powody do dumy moment! Zabrało wam to osiem i pół roku terroryzowania, kłamania i ignorowania demokratycznych referendów. Osiem i pół roku zabrało wam przepchnięcie tego traktatu, i 1 grudnia będziecie go mieli.
Oczywiście architekt tego wszystkiego, Giscard, chciał, by ten traktat konstytucyjny dał Unii Europejskiej głośny, ogólnoświatowy głos, ale obawiam się, że unijnym liderom zbiorowo puściły nerwy. Zdecydowali oni, że chcą, by na światowej scenie pojawiły się ich własne twarze, a nie kogoś z Unii Europejskiej, w związku z czym nominowaliśmy dwoje politycznych pigmejów.
Pytanie Kissingera, do kogo ma dzwonić w Europie, pozostało tak naprawdę bez odpowiedzi, nieprawdaż? Wydaje mi się, że jedyna odpowiedź na to pytanie brzmi: „do pana Barroso”, ponieważ jest on jedyną osobą, o której ktokolwiek na świecie słyszał, i najprawdopodobniej najwięcej skorzystał na tych nominacjach. – Panie przewodniczący! Wszyscy jesteście dziś rano dość przybici.
A tymczasem my mamy nowego prezydenta Europy, pana Hermana Van Rompuya. Nie przechodzi to z łatwością przez gardło, nieprawdaż? Jakoś nie widzę, by był on w stanie zatrzymać swoją osobą ruch uliczny w Pekinie czy w Waszyngtonie; wątpię nawet, czy ktokolwiek w Brukseli byłby w stanie go rozpoznać. A mimo to będzie mu wypłacana pensja większa niż pensja Obamy, co mówi nam wszystko, czego potrzebujemy wiedzieć o tej europejskiej klasie politycznej i o tym, jak ona się o siebie troszczy.
Ale on przynajmniej jest politykiem wybranym, w przeciwieństwie do baronessy Cathy Ashton, która to dopiero jest stuprocentową przedstawicielką współczesnej klasy politycznej. W pewnym sensie jest ideałem, czyż nie? Nigdy nie miała pracy z prawdziwego zdarzenia i nigdy w życiu nie została do niczego wybrana. Tak więc myślę, że jest idealna dla tej Unii Europejskiej.
(Przewodniczący poprosił przemawiającego o zakończenie wystąpienia)
Nigdy nie została do niczego wybrana, i nikt nie wie, kim ona jest! Nawet premier mówił o baronessie „Ashdown” zamiast Ashton. Chodzi mi o to, że nikt nigdy o niej nie słyszał. Ona jest jeszcze mniej znana niż Herman Van Rompuy! A to już jest nie lada osiągnięcie!
Powstała z niczego. Jest częścią tej postdemokratycznej epoki. Dobrze wyszła za mąż: wyszła za doradcę, przyjaciela i zwolennika Tony’ego Blaira i trafiła do Izby Lordów. Gdy zasiadała w Izbie Lordów, powierzono jej jedno ważne zadanie, a mianowicie miała przepchnąć traktat lizboński przez Izbę Lordów, i to udając, że różni się on całkowicie od konstytucji UE. Jest wobec tego dobra w utrzymywaniu kamiennej twarzy i stanowczo gasiła w Izbie Lordów wszelkie próby zorganizowania referendów wśród Brytyjczyków.
Oto więc mamy ją tu: nigdy nie kandydowała na urzędowe stanowisko, nigdy nie miała pracy z prawdziwego zdarzenia, a tymczasem dostaje jedno z najwyższych stanowisk w Unii. Jej nominacja jest dla Wielkiej Brytanii żenująca.
(Okrzyki z sali)
No cóż, przynajmniej zostałem wybrany, nie tak jak ona! Ona nie została wybrana, a obywatele nie są władni odwołać jej ze stanowiska.
Ale posłuchajcie tego. Są poważniejsze rzeczy niż to. Cathy Ashton była aktywnym członkiem organizacji Campaign for Nuclear Disarment. W rzeczywistości była skarbnikiem tej organizacji w czasie, gdy otrzymała ona bardzo duże datki, i odmówiła ujawnienia źródła. Wiadomo tylko, że datki te przyjął człowiek o nazwisku Will Howard, który należał do brytyjskiej Partii Komunistycznej. Czy baronessa Ashton zaprzeczy, że w trakcie pełnienia swojej funkcji jako skarbniczki otrzymywała środki od organizacji sprzeciwiających się zachodniemu kapitalizmowi i demokracji? To pytanie musi paść.
I czy rzeczywiście cieszymy się z tego, że osobą odpowiedzialną za naszą politykę zagraniczną będzie ktoś kto kilka lat temu był aktywistą takiej organizacji jak CND? Jeżeli rzeczywiście tak myślimy, szczerze mówiąc, powinniśmy popukać się w czoło! Nie wydaje mi się, by była ona właściwą i odpowiednią osobą do wykonywania tej pracy. Nie ma żadnego doświadczenia i musi odpowiedzieć na te pytania. Czy wzięła ona pieniądze od wrogów Zachodu? To pytanie nie może pozostać bez odpowiedzi.
Tak więc, mamy dwoje pigmejów. Będziemy mieli kiepskich, którzy prowadzą kiepskich, ale nie świętuję, ponieważ będą oni forsować unię polityczną, i choć nasi liderzy mogli chwilowo ocalić twarz na arenie międzynarodowej, wszyscy zdradzili swoje narodowe demokracje. Tu jest państwo europejskie. Niedługo z racji traktatu lizbońskiego spadnie na nas lawina nowych przepisów, i wydaje mi się jasne, że należy zorganizować pełne, wolne, sprawiedliwe referendum w Wielkiej Brytanii, w którym obywatele zdecydują, czy pozostać częścią tej Unii, czy też z niej wystąpić. Mam nadzieję i modlę się, byśmy głosowali za wystąpieniem z Unii, ale tak czy inaczej, ludzi trzeba o to zapytać.
(Mówca zgodził się odpowiedzieć na pytanie zgodnie z art. 149 ust. 8 Regulaminu)
_________________ JerzyS
"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn."
Arystoteles
Napad na bank kojarzy się nam z zamaskowanymi facetami ograbiającymi skarbiec lub kasę banku.
W rzeczywistości mamy do czynienia w krajach ,,demokracji" liberalnej z napadem Banków Prywatnych na Banki Narodowe, taki klasyczny przykład ma miejsce w USA od 1971 roku, gdy Narodowy Bank USA kupili (przejęli) prywatni właściciele. (11 żydów).
Polska należy do krajów, które systemowo objęte są ,,demokracją" liberalną oraz pseudo-wolnością gospodarczą. Do tego systemu należy większość krajów europejskich, Ameryki Płn., Ameryki Płd. oraz Australia.
Cechą wspólną, łączącą wszystkie Państwa, należące albo wciągnięte do systemu demokracji liberalnej, jest znaczne zadłużenie gospodarek narodowych w Bankach Prywatnych i Instytucjach Finansowych (BPiIF).
Zadłużenie gospodarek narodowych Polski, Niemiec, Francji, Włoch, USA, Argentyny, Brazylii itd. w BPiIF waha się w zależności od kraju od 25 do 180% Produktu Krajowego Brutto (PKB). Przykładowo w Polsce, wysokość PKB za rok 2008 wyniósł ok. 1 bln 200 mld i w tym czasie zadłużenie w BPiIF wynosiło ok. 650 mld zł.
Co ciekawe, Państwa należące do kręgu ,,demokracji" liberalnej, przy optymalnie nastawionej na zysk gospodarce, wewnętrznie przynoszą stratę, ze szkodą dla własnego Narodu a zewnętrznie, w interesie międzynarodowym instytucjom finansowym, przynoszą zyski.
Rocznie Polska, przy obecnym sumarycznym zadłużeniu ok. 650 mld zł za rok 2008, odprowadza ok. 40 mld. zł. rocznie do kasy wszelkiej maści międzynarodowym spekulantom finansowym w postaci odsetek od kredytów zagranicznych, kredytów krajowych (zaciągniętych na poziomie NBP, Rządu oraz Samorządów), odsetek od obligacji skarbu państwa, itp.
Skala odprowadzanego haraczu do gangsterów finansowych jest niemała, bo w przypadku Polski przy PKB 1,200 bln. zł, za 2008 rok, zadłużeniu ok. 650 mld zł, wszystkich odprowadzanych do budżetu rocznych tylko ,,podatków"- w kwocie ok. 80 mld zł, to kwota 40 mld. jest to kwota znaczna i co ciekawe odpowiada w przybliżeniu rocznemu wzrostowi PKB za lata 2005-2008. (Pomijam inne wydatki budżetowe np.; wpłaty roczne na OFE to jest dopiero przekręt)
Powyższy przykład pokazuje, że owoce rozwoju Państwa demokracji liberalnej (przyrost PKB) jest pochłaniany przez międzynarodowych gangsterów finansowych. Nie podaje się do publicznej wiadomości faktu, że w przypadku napływu do strefy złotówki, przykładowo 100 mln $ następuje emisja złotówek z dnia kursu czyli dodruk pieniądza.
Dodruk pieniądza następuje nie w interesie Państwa, tylko w interesie tych gangsterów finansowych z dwóch względów:
1. Państwo pożycza od "prywatnego" na procent o wiele wyższy niż samo by sobie pożyczyło z NBP.
2. Każdego roku z powstających z odsetek od udzielonych kredytów (też dodrukowanych pieniędzy) gangsterzy wykupują waluty ażeby wypompować je z kraju,
Dlatego w Polsce mamy przy tak słabej kondycji gospodarczej i znacznym bezrobociu, tak silną złotówkę.
Co to oznacza? - że system podatkowy de facto jest narzędziem legalnego wyprowadzania z systemu finansowego Państwa olbrzymiego strumienia pieniędzy w kierunku międzynarodowych grup gangstersko-finansowych.
W majestacie prawa (podatki podlegają systemowi prawnemu) cały system władzy ustawodawczej (sejm i senat), wykonawczej (rząd, prezydent) oraz sądowniczej wraz z decydentami środków przymusu danego kraju, w tym służby specjalne wojska i policji, oprócz standardowych funkcji pracują świadomie, rzadziej nieświadomie dla utrzymania systemu odprowadzania haraczu dla tych gangsterów.
W każdym kraju demokracji liberalnej istnieje grupa ludzi, która pełni funkcje Rezydentów tych grup.
I tak naprawdę pełna nazwa niektórych funkcji publicznych pełnionych przez elity władzy w Polsce powinna brzmieć następująco: Panowie i Panie: Mazowiecki, Bielecki, Suchocka, Buzek, Miller, Belka, Marcinkiewicz, Kaczyński - Premierzy RP to ich REZYDENCI . Panowie Wałęsa, Kwaśniewski, Kaczyński - Prezydenci RP to REZYDENCI też ich.
Pan Balcerowicz, Belka oraz Pani Gronkiewicz Waltz: Prezesi NBP to też ich REZYDENCI. Praca na rzecz tych grup odbywa się również we władzach kluczowych Ministerstw (Finansów oraz Spraw Wewnętrznych) każdego kraju jak również we władzach ważniejszych partii politycznych, bez względu na prezentowaną oficjalnie ideologię (prawicowa, lewicowa, centrowa, liberalna, wyznaniowa itp).
Czy można zmienić system demokracji liberalnej tak, ażeby funkcjonował dla dobra Narodu a nie dla dobra międzynarodowych gangsterów finansowych?
Rozwiązanie systemowe jest tak proste, że aż nieprawdopodobne żeby umknęło uwadze ekonomistów (chyba, że co ważniejsi też pracują na rzecz tych grup).
Rozwiązanie systemowe wymaga wprowadzenia do konstytucji naszego Państwa 1 (słownie: jednego) przepisu prawnego.
Ten zapis mówiłby o zakazie udzielania kredytów Państwu, ze źródeł prywatnych, czyli innymi słowy wprowadzony zostałby Rozdział Kapitału Prywatnego od Państwa.
Banki Prywatne finansować mogłyby tylko i wyłącznie sprawy prywatne a Bank Narodowy sprawy ponad-prywatne (Samorządowe i Rządowe). Rozwój Państwa mierzony przyrostem Produktu Krajowego Brutto (PKB) byłby finansowany tylko i wyłącznie przez Bank Narodowy, który jako jedyny prawny emitent w suwerennej MENNICY PAŃSTWA odzwierciedlał przyrost PKB w emisji tego pieniądza.
Co ciekawe "Rozdział Kapitału Prywatnego od Państwa" automatycznie wymusiłby na wszystkich Partiach Politycznych funkcjonujących na scenie teatru politycznego danego Państwa do służenia mu.
Należy zauważyć, że w Polsce i nie tylko, nikt od tzw. prawicy do skrajnej lewicy, nie porusza zakazu finansowania Państwa na poziomie Rządu czy Samorządu, a chodzi tylko o jeden zapis (drugi "rozdział" automatycznie zacznie funkcjonować).
Co to oznacza? - że partie polityczne, działające w ramach Rezydentury na rzecz międzynarodowych spekulantów finansowych, tak naprawdę posługują się ideologiami (świadomościami fałszywymi) tylko po to, ażeby skłócać i poróżniać społeczeństwo na poziomie prywatnym każdego człowieka jakim jest wiara, niewiara, światopogląd i upodobania, kwestie zasadnicze zepchnąć na boczny tor, tak by móc skutecznie okradać nie świadomy Naród.
W tym samym czasie, w sztucznie wywoływanym szumie ideologicznym, okradana jest KASA PAŃSTWA wybranego Narodu przez spekulantów i ich agenturę i ograniczana jest suwerenność MENNICY PAŃSTWA. Gdyby służby specjalne przykładowo w Polsce ABW, CBŚ, CBA czy SKW oraz wymiar sprawiedliwości, w tym Prokuratura, były w pełni suwerenne (niepodatne na wpływy rezydentów), to fakt dopuszczenia Banków Prywatnych i Instytucji Finansowych do finansowania Państwa, dawno byłby odczytany jako działanie na szkodę Państwa, ponieważ w sposób jednoznaczny osłabia strukturę finansową Państwa, powodując ciągle problemy z deficytem budżetowym.
Wydatki budżetowe obejmują m.in. sprawy obronności i bezpieczeństwa Państwa, a więc fakt drenowania Skarbu Państwa przez gangsterów finansowych wpływa również bezpośrednio na osłabienie bezpieczeństwa i obronności Państwa.
Do czasu odzyskania suwerenności możliwe jest, aby sam Naród wymusił na partiach zmiany systemowe, ponieważ te partie tylko wtedy będą wiarygodne dla Narodu, jeżeli wprowadzą do swoich programów, a potem wprowadza w życie zapis o zakazie udzielania kredytów ze źródeł Międzynarodowych Instytucji Finansowych Państwu na poziomie Rządu czy Samorządów.
Sprawa Kasy Państwa jest jedynym obszarem, który łączy Naród we wspólnym interesie, jeżeli Naród będzie odporny i nie da się wmanewrować w dyskusje i kłótnie na tematy zastępcze, to taki Naród ma szansę na zmianę systemową, ma szansę na przetrwanie w suwerennym kraju.
Wtedy w Polsce i nie tylko, będzie więcej pieniędzy w Skarbie Państwa na zwiększenie budżetów wymiaru sprawiedliwości, sfery obronności i bezpieczeństwa Państwa, służby i ochrony zdrowia, edukacji narodowej, na pomoc społeczną, czy niepełnosprawnych nie pracujących, na inwestycje narodowe: medialne, energetyczne, transportowe, budownictwo mieszkaniowe; ogólnie na rozwój cywilizacyjny narodu. Oczywiście podatki: m.in. VAT-y, akcyzę, koszty paliw, składki na fundusze zdrowia, podatki od nieruchomości itp. zostaną obniżone, ponieważ Skarb Państwa nie będzie więcej ponosił kosztów utrzymania międzynarodowych grup przestępczo - finansowych.
Państwo należy do spraw narodowych- ponad PRYWATNYCH i jest przestępstwem ażeby Państwo działało na swoją szkode i na szkode własnego Narodu.
Zygmunt Wrzodak
były czł. KK. NSZZ SOLIDARNOŚĆ, Zarządu Regionu Mazowsze, szef Solidarności w Ursusie w latach 1990 - 2001. Poseł na Sejm IV i V kadecji, czł. sejmowej komisji ODPOWIEDZIALNOŚCI konstytucyjnej, skarbu państwa, obrony narodowej, gospodarki, ds. UE, FINANSÓW PUBLICZNYCH. pomysłodawca i założyciel w Ursusie LPR, Prezes ,,Narodowego Kongresu Polskiego"
_________________ JerzyS
"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn."
Arystoteles
Dołączył: 20 Maj 2008 Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC Podarowałeś BTC
Wysłany: 20:07, 05 Cze '12
Temat postu:
Loża „Kopernik” rządzi na polskiej prawicy
antekAntoni Macierewicz wziął udział w pogrzebie Jana Winczakiewicza. To symboliczne wydarzenie związane z nie tylko z historią Loży ”Kopernik”, ale i z tym, co dzieje się dzisiaj na tzw. prawicy. Kim był Winczakiewicz? Oto dane z leksykonu Ludwika Hassa „Wolnomularze polscy w kraju i na świecie 1821-1999”:
„Do wolnomularstwa został przyjęty 21 VI 1963 w polskiej loży „Kopernik” N” 679 (Wielka Loża Francji, od 1992 – N° 748, Wielka Loża Narodowa Francuska) w Paryżu; w niej 5 XI 1965 nadano mu stopień mistrza, w 1968-1971 piastował tu godność sekretarza, 1982-1983 i 1985-1986 przewodniczącego; 1991-1997 wielki ekspert Wielkiej Loży Narodowej Polski, od 19 IV 1997 – wielki namiestnik honorowy. Osiągnął 32. stopień wtajemniczenia”.
A oto relacja z pogrzebu zamieszczona na stronie internetowej periodyku „Ars Regia”: „Drodzy Bracia, w dniu 29 marca 2012, w godzinach popołudniowych, pochowaliśmy naszego Brata Jana Winczakiewicza na cmentarzu Montmorancy (blisko Paryża). Uroczystość religijna odbyła się przed południem w Lailly en Val Val i w kaplicy zamkowej w Blois.
Na cmentarzu byli w obecności Jego żony Joclyne i krewnych:
kuzynki Hanny Winczakiewicz i kuzyna Antoniego Macierewicza z Polski, Bracia z Loży „Copernic” i ich bliscy: Sergiusz Chądzyński, Marek Franciszkowski, Jan Karczewski, Magda Knychalska, wdowa po Bracie Witoldzie, Mila i Emanuel Łopattowie, Jerzy Neumark, Anna i Jean Wojciech Sicińscy, Piotr Szemiński, Agata i Andrzej Wolscy i Witold Zachorski, który reprezentował Bibliotekę Polską w Paryżu. Rząd Rzeczypospolitej Polski reprezentował Konsul Generalny.
Nad trumną zabrali głos: mistrz ceremonii pogrzebowej, który na prośbę Jocelyne Winczakiewicz odczytał francuskie tłumaczenie wiersza Brata Jana „Vivre” („Byle jak”), w imieniu Biblioteki Polskiej w Paryżu Witold Zahorski, odczytał wiersz Brata Jana „Na przeniesienie zwłok Kazimierza Wierzyńskiego do Warszawy”, w imieniu przyjaciół Sergiusz Chądzyński przypomniał życiorys Zmarłego, następnie parę słów wypowiedział Konsul Ambasady Polskiej w Paryżu, a na zakończenie zabrał głos Antoni Macierewicz, który mówił o swoich kontaktach z Bratem Janem i o jego patriotyzmie. Pogrzeb odbył się w podniosłym duchu bez niepotrzebnego patosu – prawdopodobnie Brat Jan takiej atmosfery się spodziewał.
W imieniu wszystkich Braci złożona została wiązanka biało czerwonych kwiatów z napisem na szarfie : « CZ.°. L .°. COPERNIC » Nagrobek zdobią epitafium, fragment wiersza „Cmentarz w Montmorency”; „Gdy po latach trumiennej ciemności i ciszy obrócimy w proch wieczny nasze doczesności, nowy legion tułaczy orędzie usłyszy i ślubowania złoży na pradziadów kości” i trójkąt masoński”.
Związki tzw. obozu niepodległościowego z masonerią są ewidentne. Spośród czołowych jego przedstawicieli w Polsce wymienić trzeba dwie osoby – Jana Olszewskiego i Bronisława Wildsteina.
Oto informacje na ich temat zawarte w leksykonie Ludwika Hassa „Wolnomularze polscy w kraju i na świecie 1821-1999”:
Jan Olszewski:
„Do wolnomularstwa został przyjęty l V 1962 w loży „Kopernik” (loża niezależna, od 27 XII 1991 Wielka Loża Narodowa Polski) w Warszawie, tu 24 X 1964 nadano mu stopień mistrza; 1971-1973 piastował w niej godność II dozorcy, 1975-1981 i 1986-1991 – mówcy. W 1991 został wybrany wielkim przysposobicielem Wielkiej Loży Narodowej Polski. Później wycofał się („uśpił się”).
Bronisław Wildstein:
„Do wolnomularstwa został przyjęty 6 II 1986 w polskiej loży „Kopernik” N” 679 (Wielka Loża Francji) w Paryżu; w niej 7 IV 1988 nadano mu stopień mistrza. W 1990 „afiliował” (przyłączył się) do loży „Kopernik” (ówcześnie loża niezależna, od 7 XII 1991 Wielka Loża Narodowa Polski) w Warszawie; w 1991-1993 przewodniczący loży „Przesąd Zwyciężony” (Wielka Loża Narodowa Polski) w Krakowie; od 1991 zarazem wielki dozorca Wielkiej Loży Narodowej Polski”.
Mentorem i wychowawcą obu, a także wychowawcą Lecha Kaczyńskiego – był nieżyjący już patron KOR-u i całej lewicy laickiej – Jan Józef Lipski (1926-1991). Oto dane z książki Hassa na jego temat:
„Do wolnomularstwa został przyjęty 19 II 1961 w loży „Kopernik” (loża niezależna) w Warszawie; w niej 9 I 1962 nadano mu stopień mistrza. W 1962-1981 i 1986-1988 piastował tu godność przewodniczącego, 1981-1986 mówcy, 1988-1990 sekretarza”.
Pytanie brzmi – co to ma wspólnego z obozem narodowym? Co to ma wspólnego z Kościołem i katolicyzmem? Co to ma wspólnego z Radio Maryja? I jak do tego doszło, że to Loża „Kopernik” i jej ideologia (wrogość do ruchu narodowego, skrajna rusofobia wynikająca z tego, że masoneria była w Rosji zwalczana od początku XIX wieku, działanie na rzecz czynników zewnętrznych pod pozorem „walki o niepodległość”) – ma dzisiaj rząd dusz na prawicy i kłaniają się jej nawet księża i biskupi?
Dołączył: 20 Maj 2008 Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC Podarowałeś BTC
Wysłany: 22:19, 05 Cze '12
Temat postu:
Polską rządzi konsorcjum służb specjalnych różnych państw
...państwo, w którym zbrodnie nie są karane, nie może się ostać, ono już nie istnieje i nie może przetrwać
Warszawska Gazeta, ok. 5 VI. 2012
Z Grzegorzem Braunem - reżyserem-dokumentalistą, nauczycielem akademickim, publicystą rozmawiała Aldona Zaorska
Kontrola nie jest doskonała, jeśli każdemu trzeba mówić, co ma robić. Kontrola jest pełna, jeśli poszczególne stanowiska są obsadzone „swoimi” ludźmi, którzy bez specjalnych poleceń wiedzą, jaki przekaz przygotować. Dla pełnej kontroli agentura musi być także w mediach i dokładnie tak jest skonstruowany ład medialny w III RP. Przypomnę tylko, że kreowanie „ładu medialnego” zostało powierzone ludziom, których niejako ręcznie wyselekcjonowali jeszcze Jaruzelski i Kiszczak. Spektakularnym przykładem jest tu postać pana Mariusza Waltera - ojca - założyciela jednego z najważniejszych w systemie propagandowym III RP koncernu medialnego, którego w stanie wojennym rekomendował Jaruzelskiemu osobiście Jerzy Urban.
Jest pan reżyserem, a jednak Pana filmów próżno szukać w programach telewizyjnych…
Istotnie tak jest obecnie, ale w swoim czasie kilka filmów mojego autorstwa znalazło się w pierwszej dziesiątce najlepszych wyników „oglądalności” w TVP. Przykładem „Towarzysz Generał”, którego jestem współautorem wraz z kolegą Robertem Kaczmarkiem – ten film obejrzało ponad 3,5 mln Polaków, co jest do dziś niepobitym rekordem oglądalności filmu dokumentalnego w historii TVP. A jednak ta reżimowa telewizja, zwana gołosłownie „publiczną”, po nagonce zainicjowanej przez „Wyborczą” nigdy więcej „Towarzysza generała” nie pokazała – i do dziś odmawia zgody na sprzedaż licencji na wydanie tego filmu na płycie.
„Towarzysz generał” został „półkownikiem”… Zupełnie, jak za komuny…
Istotnie, trudno oprzeć się takim skojarzeniom. Między innymi dlatego w zeszłym roku zrobiliśmy w tym samym tandemie z Robertem Kaczmarkiem sequel: „Towarzysz generał idzie na wojnę”. O ile ten pierwszy film opowiada o całokształcie dokonań Wojciecha Jaruzelskiego jako czołowego komunistycznego sprzedawczyka, o tyle ten drugi skupia się na kulminacji jego działalności jako sowieckiego namiestnika nad Polakami, jakim było przygotowanie i wprowadzenie stanu wojennego. Tego drugiego filmu TVP nie może już zaaresztować – powstał on bowiem za prywatne pieniądze i jest dostępny na płytach wydanych przez Dom Wydawniczy Rafael z Krakowa.
A propos towarzysza generała Jaruzelskiego, na pewno słyszał Pan, że jest przez niektórych uważany za „matrioszkę”…
Znam tę teorię i muszę powiedzieć, że natknąłem się na co najmniej pół tuzina świadectw znanych mi z drugiej lub z trzeciej ręki, które wzmacniają hipotezę, że generał Jaruzelski jest sowietem wstawionym w biografię polskiego chłopca. Natknąłem się na rozmaite relacje, które tę frapującą hipotezę uprawdopodabniają, tym niemniej w obu filmach zdecydowaliśmy, że będziemy relacjonować wyłącznie udokumentowane fakty.
Wyszliśmy z założenia, że kimkolwiek ten człowiek jest z pochodzenia i z urodzenia, to niewątpliwie jego biografia ma ciągłość i spójność od roku 1943 – i od tego roku, ten człowiek, kimkolwiek jest, konsekwentnie reprezentuje i realizuje sowiecką rację stanu wobec Polaków. Dla mnie to jest bezdyskusyjne, niezależnie od tego, czy językiem jego urodzenia był polski, czy rosyjski.
Czyli, jak Pan już to kiedyś powiedział, w Polsce rządziła agentura? Nadal rządzi?
W Polsce reprezentowane są bardzo silnie i skutecznie racje stanu co najmniej kilku państw, z których żadne nie jest państwem polskim. Mówiąc wprost – Polską rządzi konsorcjum służb specjalnych, reprezentujących kilka różnych państw i boję się, że w tej „konstelacji” służby polskie, jeśli jeszcze istnieją, są w głębokiej defensywie i możliwości ich działania, przede wszystkim realizowania polskiej racji stanu, są bardzo mocno ograniczone.
Co to za konsorcjum?
Można powiedzieć – międzynarodowe. Głównym jego udziałowcem jest Moskwa, establishment post-sowiecki, w którym zmieniają się tylko twarze, co najlepiej widać na przykładzie obejmowania stanowiska prezydenta Rosji przez Putnia i Miedwiedniewa. Drugim „udziałowcem” jest Berlin – niemieckie interesy realizowane są w Polsce już bez osłonek, zwłaszcza od kiedy ambasadorem państwa niemieckiego w Warszawie został pan Rüdiger Freiherr von Fritsch, którego poprzednim miejscem pracy był Urząd Ochrony Konstytucji, czyli BND a mówiąc wprost – niemiecka bezpieka. To jest rzecz, oględnie mówiąc, dosyć rzadka aby ambasadorem, dyplomatą był ex-wice-szef bezpieki. Otóż moja hipoteza badawcza jest taka, że najwyraźniej te znajomości, które pan ambasador jeszcze jako młody dyplomata niemiecki zawarł w Warszawie w latach osiemdziesiątych (a można było o tym przeczytać chociażby w „Polityce”) z szeregiem przedstawicieli ówczesnej opozycji, nie mogły mieć innego wymiaru i waloru poza służbowym. Bardzo ciekawe jest więc, jak dzisiaj te znajomości procentują i kogo pan ambasador dzisiaj prowadzi.
A prowadzi?
Niemcy to poważne państwo – nie przypuszczam, by czas, talent i dorobek życiowy takich wybitnych funkcjonariuszy, jak von Fritsch, mógł być trwoniony przez powierzanie im zajęć nie mających związku z dziedziną w której się wyspecjalizowali. A wszak specjalnością oficerów bezpieki jest praca ze źródłami – czyli właśnie werbunek i prowadzenie agentury.
Moskwa i Berlin zawsze były zainteresowane sytuacją w Polsce… Dziwne byłoby gdyby nie usiłowały umieścić tu swoich agentów, jak usiłuje nam wmówić obecny rząd. Ale czy Pana zdaniem te agenturalne działania ograniczają się tylko do tych dwóch ośrodków?
Są też naturalnie służby amerykańskie, które jak rozumiem utrzymują pakiet kontrolny w tym konsorcjum, zwłaszcza od kiedy zostaliśmy sprzedani w „nowej Jałcie na telefon” przez administrację prezydenta Obamy, w wyniku czego przypieczętowany został układ rozbrojeniowy amerykańsko-rosyjski, w którym Amerykanie odstąpili od planów instalacji w Polsce tzw. „tarczy antyrakietowej”, a Putin dostał „zielone światło” do zamachu smoleńskiego. Ale to przecież nie wszystko. Formułowałbym też hipotezę badawczą, że i dla służb państwa położonego w Palestynie, Warszawa aktualnie jest miastem przezroczystym. Aktywność służb izraelskich jest u nas moim zdaniem znacząca.
Skąd to wiadomo?
Na początku lat 90 opublikowana została książka amerykańskiego badacza i publicysty Petera Schweizera „Victory” – Zwycięstwo. Czytamy w niej o tym, jak to w ramach wojny z „Imperium Zła”, prowadzonej przez administrację Reagana, szef CIA – Bill Casey uzyskał obietnicę współpracy z jednej strony od Watykanu a z drugiej właśnie służb izraelskich, które w ramach porozumienia i współpracy z Amerykanami miały udostępnić, ale też rozbudować swoje siatki w PRL. Moja hipoteza badawcza jest taka, że „coś”, co za amerykańskie pieniądze zostało zbudowane i rozbudowane w latach osiemdziesiątych przez Izrael, nie zostało zapewne w trybie nagłym zwinięte czy zlikwidowane. A zatem sądzę, że i dla państwa Izrael nie ma w Warszawie tajemnic politycznych, a jego agentura jest jedną z najliczniejszych w Polsce.
W przypadku Izraela dzisiaj może chodzi o doprowadzenie do finału roszczeń wysuwanych wobec Polski przez Światowy Kongres Żydów o wypłatę odszkodowań za mienie pozostałe w Polsce po II wojnie światowej…
Tu już nie potrzeba agentury i tajnych operacji. To się właśnie stało. Przez całą ostatnią dekadę można było się łudzić, że to są roszczenia wysuwane przez bandę cwanych łobuzów z kancelarii prawnych w Nowym Jorku, ale od początku ubiegłego roku działa specjalna agenda do tych spraw, powołana przez rząd Izraela a zatem roszczenia majątkowe wysuwane wobec Polaków mają w tej chwili najwyższą państwową sankcję ze strony Izraela.
Na tle tych informacji o działaniach agentury bardzo niepokojąco wygląda wyjazd polskiego rządu w prawie pełnym składzie właśnie do Izraela. To może wyglądać trochę tak, jakby podwładni albo lokalny oddział konsorcjum jechał złożyć raport zwierzchnikom…
Istotnie, na początku ubiegłego roku rząd „warszawski” złożył wizytę w Jerozolimie i w niemal pełnym składzie obradował wspólnie z rządem izraelskim. O czym obradowali? Nie wiemy. W lakonicznych komunikatach rządowych mowa o „kwestiach bezpieczeństwa”, ale żadnych szerszych relacji z tych spotkań nie mamy. Tylko były ambasador Izraela w Polsce pan Szewach Weiss na łamach „Rzeczpospolitej”, w formie felietonu, opisał dobrą atmosferę, w jakiej przebiegały te rozmowy – tak dobrą, że podobno na koniec spotkania razem śpiewali piosenki. Ale to trochę mało, jak na sprawy tak poważnego kalibru.
Obrady rządu, zwłaszcza wspólne obrady rządów dwóch państw, to nie spotkanie przy grillu, piwie…
Tym bardziej, że wcześniej z taką samą wizytą wybrał się do Jerozolimy rząd Niemiec. Otóż, ponieważ były to zdarzenia zbieżne w czasie z proklamowaniem przez warszawskiego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego wezwania rządu niemieckiego, żeby wziął w swoje ręce polskie sprawy – bo według mnie do tego się jego słynna wypowiedź sprowadzała – to tym bardziej sprawa tej „wycieczki” rządu „warszawskiego” do Jerozolimy jest zagadkowa. Zwłaszcza, że najwyraźnie upatrzono nas sobie na koalicjanta-żyranta w nadchodzącej wojnie.
Ma Pan na myśli atak na Iran?
Tak jest. Do tej wojny przygotowuje się imperium amerykańskie wspólnie i w porozumieniu z państwem położonym w Palestynie. Zważywszy, że polskie F-16 brały przed kilkunastoma tygodniami udział w manewrach na Pustyni Negew, jasne jest, że już jesteśmy montowani do międzynarodowej koalicji, która ma tę wojnę prowadzić. Na tym tle niepokojąco wyglądają enuncjacje wybitnego izraelskiego oficera służb specjalnych Juvala Aviva, który kilka tygodni temu w informacyjnej „Trójce” i na łamach „Gazety Wyborczej” wyraził przekonanie, że terroryści szykujący zamach na Euro 2012, są już w Polsce. A przecież pan Aviv to nie byle kto – na jego biografii osnuty został scenariusz fimu Stevena Spielberga „Monachium” – jest to zatem emerytowany spec-kiler.Trzeba rozumieć, że tacy ludzie nie udzielają tego typu komentarzy, bo tak akurat im przyszło do głowy. Moim zdaniem jest to komunikat, który wspólnie i w porozumieniu emitują rządy Izraela i rząd „warszawski”, bo co najmniej na takim szczeblu decyduje się i rozstrzyga, podawanie opinii publicznej informacji o zagrożeniach terrorystycznych. A teraz przypomnijmy sobie scenariusz moskiewski sprzed kilkudziesięciu lat. Kiedy armia rosyjska potrzebowała wjechać do Czeczenii, prezydent Putin potrzebował wysadzić w powietrze kilka bloków mieszkalnych…
I zrobił to.
Właśnie. I przez to legitymizował tę wojnę – zarówno przed krajową jak i światową opinią publiczną. Przedstawił najazd na Czeczenię jako pilną, usprawiedliwioną konieczność. Powstaje pytanie, czy w tej chwili nie mamy do czynienia z taką samospełniającą się przepowiednią. Nie lękałbym się o to, gdyby nie dominujące poczucie braku polskiego państwa i polskich służb, które np. tego pana oficera z Izraela powinny natychmiast przesłuchać, a przynajmniej zwrócić się z grzecznymi pytaniami, skąd bierze taką pewność, że zagrożenie terrorystyczne jest tak bliskie. No ale jak ma ABW przesłuchać pana Aviva, skoro w Polsce izraelscy funkcjonariusze mogą publicznie obnosić się z bronią i decydować np. o zamknięciu międzynarodowego portu lotniczego, kiedy im się spodoba.
To znaczy, że polskie służby są tak bezsilne, czy gorzej, że ich kierownictwo samo jest związane z obcym wywiadem? A może nie tylko służby?
Odpowiem tak: Krzysztof Wyszkowski na łamach „Gazety Polskiej” jako jeden jedyny zadał publicznie pytanie w tej sprawie i zasadnie przypuścił, że jeśli idziemy na wojnę, to przynajmniej jakaś debata w Parlamencie w tej sprawie powinna się odbyć. Głos ten pozostał głosem wołającego na puszczy, nikt tej kwestii nie podjął – ani ze strony aktualnego reżimu, co w sumie nie jest dziwne, ani ze strony tej opozycji, która ma quasi-monopol na prawej stronie sceny politycznej. Wszyscy udają, że tego pytania nie było. Ja rozumiałbym, że idziemy na tę wojnę, gdybyśmy mieli w tym jakiś interes. Ale ponieważ do Iraku i Afganistanu poszliśmy, jak się okazało, kompletnie „za frajer” i ponieważ dzisiaj u władzy są ludzie, którym ja osobiście nie powierzyłbym zbycia mojego używanego samochodu – więc nie liczę na to, żeby oni nas godnie i rzetelnie mogli reprezentować w jakichkolwiek negocjacjach. A doprawdy jest co negocjować – bo przecież, jak ostatnio zauważył mój kolega: „Na sojusznika chyba nie nasyła się komornika”.
Otóż obawiam się, że jako państwo jesteśmy tylko pionkami a w całej operacji chodzi tylko o to, żeby nastąpiła dywersyfikacja ewentualnych uderzeń odwetowych, co będzie efektem wywołania takiej wojny. Wmieszenie w nią Polski zwiększa ewentualność akcji odwetowej, wymierzonej w naszych obywateli, a tym samym zmniejszą ją, jeśli chodzi o USA i Izrael. Ja oczywiście nie wiem, czy taka wojna się zacznie, ale uważam, że jest poważne jej ryzyko. Jeśli ma się ona zacząć jeszcze w tym roku, to pewnie jednak nie przed inauguracją olimpiady w Londynie i nie bezpośrednio po wyborach prezydenckich w USA.
Polska jest pionkiem w grze służb? Zafałszowanie jej obrazu w świecie ułatwia obcym służbom zadanie. Może dzięki temu łatwiej manewrować im własną opinią publiczną?
Tu znowu mogę się posłużyć przykładem izraelskim. W kontekście ewentualnej wojny z Iranem wśród nazwisk dowodzących tą operacją wymieniana jest osoba wybitnego izraelskiego oficera – generała tamtejszego lotnictwa – Amira Eszela. Jest to człowiek, który 9 lat temu bawiąc w Polsce na pokazach lotniczych razem ze skądinąd technicznie wspaniałą ekipą super-myśliwców izraelskich, po pokazach lotniczych dokonał przelotu nad terenem obozu Auschwitz-Birkenau. Miał to być rodzaj salutu honorowego tam pomordowanym. Mieli oczywiście zgodę na ten przelot, obserwowany zresztą z ziemi przez stu kilkudziesięciu oficerów armii i służb izraelskich, ale z rutynowym warunkiem uwzględnienia aktualnych warunków atmosferycznych a więc nie niżej pułapu chmur. Pan generał Eszel złamał te ustalenia – przeleciał poniżej pułapu chmur, tak nisko, jak tylko się dało. Po powrocie do domu, odpowiadając na pytanie o to naruszenie procedury, powiedział mniej więcej tak – 800 lat słuchaliśmy Polaków i więcej już nie musimy. Kiedy przeczytałem te słowa na łamach polskiej prasy, to szczerze mówiąc nie wierzyłem, że mogły paść z ust tak wybitnego żołnierza, nota bene aspirującego także do poważnej roli politycznej. Dokonałem pobieżnej kwerendy w anglojęzycznej prasie izraelskiej i to się potwierdza.
Co z tego wynika?
Że pan generał Eszel opiera się na jakiejś złej historii. Niewątpliwie jest on wybitnym wojskowym i na pewno świetnym pilotem, ale jest człowiekiem, który bazuje na jakieś chorej, nieprawdziwej wersji historii, którą najwyraźniej ktoś mu zaprezentował. Skoro tacy ludzie dowodzić mają polskimi lotnikami, mają w swoich rękach los Polaków i to jest niebezpieczne. Tak samo zresztą, jak pełne aprobaty komentarze dla przelotu izraelskich myśliwców nad terenem obozu i uznanie dla generała za tę wypowiedź. Np. znany w USA i Kanadzie publicysta Jeffrey Goldberg, dokonał takiej wykładni: „Nad Auschwitz Eszel dokonał symbolicznej zemsty na Polakach, którzy upokarzali Żydów w trakcie stuleci, które doprowadziły do Holokaustu”. Otóż ludzie z taką wiedzą o historii – wiedzą opartą na stereotypie, przesądzie i resentymencie – tacy ludzie zwyczajnie napawają mnie niepokojem.
Ale przykład pana Eszela nie jest odosobniony… W dodatku fałszerstwa historyczne pojawiają się także w Polsce, co również można uznać za działanie agentury, o której Pan wspominał… Głosy dementujące nie są słyszalne…
W Polsce przygotowywane jest otwarcie Muzeum Historii Żydów Polskich. Mówię o tym, bo kilka lat temu nabyłem bardzo pięknie wydaną książkę „Atlas historii Żydów Polskich” – z pozoru wartościową pozycję historyczną. Osoby ją redagujące podobno biorą udział w programowym przygotowaniu Muzeum Historii Żydów Polskich. Jestem tym poważnie zaniepokojony, ponieważ szereg informacji zawartych w tej książce zakłamuje tę historię, czego tu szerzej nie omówię, ale podam jeden charaktrystyczny przykład. Oto rozdział o epoce zaborów kończy zdanie: „Dla Żydów zaczynał się nowy, trudny okres” – a zatem polska cudem odzyskana niepodległość to dla autorów tylko „nowy, trudny okres”… Jeśli istotnie Muzeum Historii Żydów Polskich współtworzą ludzie tak dalece nie odczuwający wspólnoty ze sprawą polską, to ciekawe, co tam zobaczymy i przeczytamy. A przecież „pedagogika wstydu” w tej dziedzine uprawiana jest wobec Polaków już od dawna. Podejmowane są usilne próby redefinicji dziejowej roli Polski i negatywnej korekty obrazu Polaków. Polska młodzież z całej historii naszego kraju, zwłaszcza z historii XX w. ma zapamiętać, że ich dziadkowie byli złodziejami, dobrze jeśli nie mordercami Żydów.
To jest takie trochę zbieżne z publikacjami szczytowego okresu stalinizmu, kiedy przekaz brzmiał, że w 1918 roku zabór rosyjski został zastąpiony zaborem polskim, a ideałem ustroju jest komunizm i przynależność do ZSRR…
Owszem, mamy tu do czynienia z podobnym poczuciem wyższości i obcości wobec sprawy polskiej, wobec aspiracji niepodległościowych.
Przypadek?
Ukończyłem niedawno pracę nad nowym filmem: „Poeta pozwany” o Jarosławie Marku Rymkiewiczu, jednym z najwybitniejszych poetów współczesnych, który notabene czytuje także waszą gazetę. Film traktuje głównie o jego poezji, ale też o wytoczonym mu procesie. Spółka Agora SA pozwała Jarosława Marka Rymkiewicza za jego wypowiedzi, w których po 10 kwietnia 2010, po zamachu smoleńskim, wyrażał troskę o stan państwa i narodu polskiego i w tym kontekście bardzo jednoznacznie i negatywnie zdefiniował rolę „Gazety Wyborczej” jako ośrodka antypolskiego, antykatolickiego, antynarodowego. Rymkiewicz wskazuje na pewną ciągłość postaw ideowych – nazywa redaktorów „Wyborczej” dziedzicami duchowymi Komunistycznej Partii Polski. Zresztą sam sposób prowadzenia tego procesu i jego rozstrzygnięcie daje wiele do myślenia…
Sądzi Pan, że do kolejnej wojny będzie potrzebny impuls na miarę WTC? Zamach w czasie olimpiady w Londynie?
Może właśnie nie w czasie olimpiady w Londynie tylko w czasie Euro w Polsce – jak wróży wzmiankowany Aviv. Tak czy inaczej, aktualny „reżim warszawski”, nie chcąc czekać na samoistny i spontaniczny wybuch społeczny, szykuje się do przeprowadzenia „kryzysu kontrolowanego” – władza sama zainicjuje taki wybuch. Obecnie trwa poszukiwanie „tematu przewodniego”, który posłuży zorkiestrowaniu symfonii propagandowej, która będzie towarzyszyć akcji pacyfikacyjnej. Czy takim tematem będą ostatecznie „kibole”, czy „mohery”, czy stymulowany przez prowokację rosyjskich „kibiców” pokaz „polskiego szowinizmu”, tego oczywiście nie wiem – może wszystko na raz.
Polskie władze wysyłają coraz wyraźniejsze sygnały, że chcą zaostrzyć swą politykę, np. poprzez ograniczenia wolności zgromadzeń. Może wypowiedzi Wałęsy o pałowaniu związkowców nie są przypadkowe?
Polskie władze ewidentnie tęsknią za stanem wyjątkowym i już prowadzą przygotowania do niego poprzez zorganizowane manewry. Ich przykładem były destrukcyjne działania wymierzone w uczestników Marszu Niepodległości 11 listopada ubiegłego roku. To nie było nic innego, jak manewry i policyjne i medialne, mające na celu sprawdzenie, czy demonstrację kilkudziesięciu tysięcy polskich patriotów można przedstawić jako zamieszki wszczęte przez bandę chuliganów. I to się w dużym stopniu udaje.
Jest wszakże jedna luka w systemie, jedna pokaźnych rozmiarów dziura, przez którą uchodzi cześć powietrza z balona propagandowego III RP – ta dziura jest w Toruniu. I stąd tak konsekwentne działania nękające i deprecjonujące wobec Radia Maryja i Telewizji TRWAM.
Dla reżimu stan wojenny, wprowadzony być może pod jakąś inną, bardziej „przyjemną nazwą”, jest jedynym sposobem na rozwiązanie wszystkich najistotniejszych problemów na raz – na spacyfikowanie opozycji i ograniczenie swobody obiegu informacji i na „zrolowanie” problemów ekonomicznych, które są w zasadzie pierwszoplanowe. Państwo polskie jest zbankrutowane i ten stan będzie się coraz bardziej ujawniał. Ewentualny stan wyjątkowy, do wprowadzenia którego pretekstem byłyby jakieś akty terroru wobec Polaków, świetnie by się przysłużył także zrolowaniu sprawy Smoleńska. Pamiętajmy, że wersja o „wypadku lotniczym” sypie się coraz bardziej. Akty terroru wymierzone w Polaków dałyby świetny pretekst, żeby sprawę zamachu w Smoleńsku odsunąć na dalszy plan.
Ale z tego co Pan mówi, wynika, że ta agentura, o której wspomniał Pan wcześniej, ma o wiele szersze kręgi i jest obecna także w mediach „głównego nurtu”. Tak jakby redaktorzy naczelni lub szefowie telewizji czy stacji radiowych udawali się do kogoś po instrukcje i polecenia…
Kontrola nie jest doskonała, jeśli każdemu trzeba mówić, co ma robić. Kontrola jest pełna jeśli poszczególne stanowiska są obsadzone „swoimi” ludźmi, którzy bez specjalnych poleceń wiedzą, jaki przekaz przygotować. Dla pełnej kontroli agentura musi być także w mediach i dokładnie tak jest skonstruowany ład medialny w III RP. Przypomnę tylko, że kreowanie „ładu medialnego” zostało powierzone ludziom, których niejako ręcznie wyselekcjonowali jeszcze Jaruzelski i Kiszczak. Spektakularnym przykładem jest tu postać pana Mariusza Waltera – ojca – założyciela jednego z najważniejszych w systemie propagandowym III RP koncernu medialnego, którego w stanie wojennym rekomendował Jaruzelskiemu osobiście Jerzy Urban. Jaruzelski wtedy nie skorzystał. Skorzystał później.
Już po Okrągłym Stole?
Okrągły Stół był tylko inscenizacją, fasadą propagandową. Najistotniejsze decyzje zapadały zupełnie w innym miejscu i innym czasie…
W Magdalence?
Nie, w Magdalence to był już niższy szczebel. Wmanewrowanie elity opozycyjnej w Okrągły Stół, to był tylko jeden z końcowych elementów całej tej operacji. Droga do Okrągłego Stołu zaczyna się znacznie wcześniej – już w Stanie Wojennym. Czesław Kiszczak powiedział kiedyś, że „stan wojenny i okrągły stół to dwa końce tej samej polityki” i wyjątkowo był w tym przypadku szczery. Stan wojenny był okresem, w którym między innymi dzięki operacji internowania elity opozycyjnej, mógł się rozpocząć proces selekcji kadr, które władze sowieckie uznały za na tyle spolegliwe, żeby ich nastęnie używać przy Okrągłym Stole.
Myślę, że cała koncepcja została wypracowana znacznie wcześniej niż u schyłku lat osiemdziesiątych.
Kiedy?
W roku 1985 Wojciech Jaruzelski pod pretekstem wizyty w ONZ spożył obiad i odbył długą rozmowę z Dawidem Rockefellerem Juniorem – ta rozmowa jest odnotowana z obu stron – z jednej strony informację o niej pozostawił aranżujący to spotkanie Zbigniew Brzeziński a z drugiej obszerną notatkę, chociaż bez informacji na temat meritum spraw, zrobił bodajże Wiesław Górnicki. A przecież wszystko musiało zacząć się znacznie wcześniej – najpóźniej w połowie lat siedemdziesiątych, kiedy reżim komunistyczny wiedział już, że musi dobić targu.
Jakiego targu? Z kim?
Z finansistami zachodnimi, którzy kredytowali komunizm i którym zależało na tym, żeby zaciągnięte przez komunistów pożyczki zostały przynajmniej w jakieś mierze zwrócone lub żeby została dokonana konwersja tychże długów na wpływy polityczne. Doszło do tragicznego paradoksu naszej historii – że na niepodległości Polski nie zależało i nie zależy ani sowieckim komunistom ani ich finansowym partnerom z Zachodu. Przeciwnie – wtedy, w latach osiemdziesiątych, jedni i drudzy obawiali się tego, że kiedy komunizm zbankrutuje a jego bankructwo było już faktem, wówczas do władzy mogą dojść wolni Polacy, którzy powiedzą Zachodowi: pożyczaliście mordercom i złodziejom, to bujajcie się teraz. Wtedy dla obu stron jasne było, że nie można dopuścić do tego, żeby Polska odzyskała niepodległość. Komuniści nie chcieli stracić życia ani wpływów, a ich najlepszym partnerem stali się ludzie, którzy mieli istotny wpływ na elity opozycyjne w Polsce. Nieprzypadkowo w odtajnionych raportach ambasadora amerykańskiego, wysyłanych w latach osiemdziesiątych do Waszyngtonu wszystkie wydarzenia roku ’89, które na nasz użytek szumnie nazywa się „transformacją ustrojową”, nazywane są po prostu „układem Jaruzelski-Geremek”.
Wynika z tego, że nieprzypadkowo znaczna część opozycji okrągłostołowej miała za sobą komunistyczną przeszłość. Opozycją stała się po roku 1968. Stalinizm im nie przeszkadzał….
Komuniści do układu Jaruzelski-Geremek dopuścili wyłącznie ludzi, którzy nie kwestionowali pryncypiów socjalistycznych. Ani tzw. kato-lewica, ani tzw. dysydenci, czyli ludzie, którzy do pewnego momentu byli aktywnymi członkami, czy nawet funkcjonariuszami partii komunistycznej, a następnie podjęli inną grę, jak np. właśnie Geremek, nigdy nie kwestionowali socjalistycznych pryncypiów ustrojowych. W efekcie w Polsce nigdy ustrój komunistyczny nie został określony jako zbrodniczy. A polityka „grubej kreski” uniemożliwiła wyeliminowanie agentury.
Osobny wątek, kto wie, czy w istocie nie pierwszoplanowy, to oczywiście masoneria – ale o tym nie sposób opowiedzieć w trzech słowach.
Jak więc podsumowałby Pan obecną sytuację w Polsce?
Od ’89 roku żyjemy w takiej rzeczywistości, w jakiej znaleźliby się Niemcy, gdyby nie było Norymbergii i sądu nad narodowymi socjalistami. Po paru latach, być może lekkiej, niedolegliwej kwarantanny politycznej, Himmler przeprowadziłby z jakiejś trybuny XX zjazdu NSDAP krytykę błędów i wypaczeń oraz kultu jednostki Adolfa Hitlera, Joachim Ribbentrop usunąłby się z głównego nurtu mediów i zostałby ambasadorem w jakimś odległym państwie, a potem, wróciwszy do Berlina, odgrywałby rolę autorytetu w sprawach polityki zagranicznej i mówiłoby się do niego per „panie ambasadorze”, jak do – nie przymierzając – Stanisława Cioska w telewizji TVN. Goebbels zostałby pionierem nowoczesnych mediów i wydawałby wpływowy tygodnik „NEIN”, po czym uruchomiłby być może jakąś stację telewizyjną, i wszyscy chwaliliby go za postawienie na nogi kinematografii niemieckiej i za świetne filmy, które powstawały za jego „czasów” itd. My żyjemy właśnie w takim postkomunistycznym państwie, w którym zdrady stanu nie nazwano zdradą, w którym mordercy nie zostali nie tylko pociągnięci do odpowiedzialności, ale nawet nie zostali nazwani po imieniu.
A tymczasem państwo, w którym zbrodnie nie są karane, nie może się ostać, ono już nie istnieje i nie może przetrwać. Jeśli zbrodnia zdrady stanu nie jest zagrożona najwyższym wymiarem kary, to przyzwala się na zdradę stanu, tworzy się na nią „popyt” – i z taką sytuacją mamy dziś do czynienia w Polsce.
Ale szanse na to, żeby działania rządu zostały dziś uznane za zdradę stanu, są żadne…
Ja na dzień dzisiejszy nie widzę szansy, żeby polskie państwo mogło być odzyskane, a następnie zabezpieczone na drodze demokratycznej. Wierzę, owszem, w demokrację na szczeblu lokalnym. Ale na szczeblu centralnym demokracja to zgubny przesąd. Nie sądzę zatem, żeby Polska mogła być odzyskana w trybie demokratycznym… Nie zniechęcam, broń Boże, do udziału w grze demokratycznej, póki się ona toczy – nikogo nie namawiam do eskapizmu, emigracji wewnętrznej, czy zewnętrznej. Ale przy każdej okazji powtarzam, że polscy patrioci powinni przede wszystkim zatroszczyć się o zabezpieczenie w najbliższej okolicy trzech budynków: kościoła, szkoły i… strzelnicy. Bez tej triady nie będzie nic. A wszystko przecież być może. Nie ma żadnej konieczności historycznej, żadnego przymusu dziejowego, jak sobie uroili przesądni hegliści-marksiści. Dał nam Pan Bóg wolną wolę – więc i Polska być może.
Jaką drogą?
Mówiąc wprost – najpierw zamach stanu a potem całkowita zmiana systemu politycznego. Jestem monarchistą, więc modlę się o powrót Króla – inaczej wezmą nas za twarz jakieś zwykłe „trepy”. Ale to jest już temat na długą i zupełnie inną rozmowę.
A nad czym pan obecnie pracuje w montażowni?
Kończę pierwszą część cyklu pod tytułem „TRANSFORMACJA” – zobaczymy czy znajdą się pieniądze na następne części.
GRZEGORZ BRAUN, ur. 1967, autor głośnych filmów dokumentalnych – m.in. „Plusy dodatnie, plusy ujemne” (o współpracy Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa jako TW „Bolek”), „Defilada zwycięzców” i „Marsz wyzwolicieli” (z udziałem Wiktora Suworowa, o roli Związku Sowieckiego w rozpętaniu II wojny światowej), „Eugenika – w imię postępu” (o nieludzkich koncepcjach „ulepszenia” gatunku ludzkiego poprzez eliminację jednostek „niepełnowartościowych”).
_________________ JerzyS
"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn."
Arystoteles
Dołączył: 20 Maj 2008 Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC Podarowałeś BTC
Wysłany: 14:05, 16 Lip '12
Temat postu:
Ciekawe komu podpadł ten , który
"Był jednym z najlepiej zapowiadających się prokuratorów"
i który jest pracownikiem elitarnego Wydziału ds.
Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach
Jakie sprawy prowadził ostatnio , że sie na niego zasadzili o 1:00 w nocy?
Kto wydał im taki rozkaz?
Po karze śmierci przez
Wypadki KOMUNIKACYJNE,
I SAMOBÓJSTWA,
MAMMY NOWĄ METODE
Ciekawe , czy był to wyrok , czy ostatnie ostrzeżenie?
Ostrzeżenie imienne dla tego prokuratora i ogólne dla wszystkich innych!
Kto rządzi tymi którzy nami rządzą i kto wydaje wyroki śmierci?
Ile czasu potrzeba na oddanie w stresie trzech celnych strzałów ?
Może i prokuratorzy pomyślą teraz na temat prawa do strzelania do wszystkiego co się rusza .
Znany prokurator chciał pijany staranować policjanta. Otworzyli do niego ogień
dpiw
16.07.2012 , aktualizacja: 16.07.2012 13:06
Prokurator miał 2,33 promila w wydychanym powietrzu Fot. Jędrzej Wojnar / Agencja Gazeta Prokurator miał 2,33 promila w wydychanym powietrzu
PRZEGLĄD PRASY. Prokurator Jacek Ańcuta, jeden z najbardziej znanych katowickich śledczych, próbował pod wpływem alkoholu staranować policjanta, który chciał go wylegitymować - pisze dzisiejsza "Rzeczpospolita". Funkcjonariusze otworzyli ogień i po unieruchomieniu pojazdu udało im się zatrzymać śledczego.
Jacek Ańcuta, który jest pracownikiem elitarnego Wydziału ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach miał 2,33 promila w wydychanym powietrzu. Do zdarzenia doszło w Gliwicach koło 1 w nocy, kiedy funkcjonariusze ubrani po cywilnemu zobaczyli mężczyznę wsiadającego pod wpływem alkoholu do samochodu.
Kiedy próbowali go wylegitymować, prokurator zaryglował drzwi i uruchomił silnik.
Policjantowi, który stał z przodu samochodu, w ostatniej chwili udało się odskoczyć.
Funkcjonariusze oddali cztery strzały: trzy kule przebiły opony, a jedna utkwiła w zderzaku.
Dopiero po unieruchomieniu samochodu udało im się zatrzymać prokuratora. Ze względu na chroniący go immunitet na miejsce zdarzenia musieli przyjechać jego przełożeni. Po wykonaniu wszystkich czynności został zwolniony do domu.
"Był jednym z najlepiej zapowiadających się prokuratorów"
Sprawą zajmuje się Prokuratura Apelacyjna w Katowicach, ale jej szefowa, Iwona Palna, zwróciła się do prokuratora generalnego o przekazanie sprawy jednostce spoza apelacji katowickiej, by uniknąć podejrzeń o stronniczość.
Jak pisze "Rz", Ańcuta był jednym z najlepiej zapowiadających się prokuratorów. Brał udział w rozpracowywaniu gangu "Krakowiaka". W 2001 roku oskarżał Kiszczaka o sporządzenie na początku stanu wojennego szyfrogramu, który stał się podstawą do strzelania do górników w Kopalni Wujek.
_________________ JerzyS
"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn."
Arystoteles
Dołączył: 20 Maj 2008 Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC Podarowałeś BTC
Wysłany: 22:28, 18 Maj '13
Temat postu:
Sebastian Karczewski: ZAMACH NA ARCYBISKUPA. KULISY WIELKIEJ MISTYFIKACJI
16 maj 2013 o 8:36
"Zamach na Arcybiskupa" - Sebastian Karczewski. Wyd. Veritatis Splendor
„Zamach na Arcybiskupa” – Sebastian Karczewski. Wyd. Veritatis Splendor
W grudniu 2006 roku redakcja „Gazety Polskiej” zarzuciła arcybiskupowi Stanisławowi Wielgusowi współpracę z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa. W efekcie medialnej nagonki metropolita warszawski zrezygnował z urzędu. Cała sprawa była jednak wielką mistyfikacją. Nie ma bowiem żadnych wiarygodnych dowodów na to, iż Arcybiskup kiedykolwiek współpracował z SB. Istnieją natomiast dowody na to, że sprawa wysuniętych wobec niego oskarżeń została celowo sprowokowana i sprokurowana, a sposób jej przeprowadzenia dowodzi, iż była to zaplanowana akcja, w wyniku której mieliśmy do czynienia z jednym z największych kłamstw o Kościele katolickim w skali międzynarodowej…
Książka „Zamach na Arcybiskupa” to wynik mozolnego dochodzenia do prawdy o wydarzeniach, które rozegrały się na przełomie 2006 i 2007 roku. Na podstawie zebranych dowodów, dokumentów i zeznań świadków, autor dokonuje rekonstrukcji zdarzeń i ukazuje kulisy niezwykle brutalnej ofensywy, skierowanej przeciwko abp. Stanisławowi Wielgusowi, która pod hasłami „walki o prawdę” posługiwała się kłamstwem.
Ten skrupulatny zapis dziennikarskiego śledztwa nie tylko demaskuje kłamstwa i obnaża obłudę, ale pierwszy raz dotyka spraw, wokół których panowała dotąd zmowa milczenia.
„Zamach na Arcybiskupa” powinien przeczytać każdy, kto nie chce zgodzić się na kreowaną przez media zafałszowaną rzeczywistość.
Książka nie tylko pomoże uwolnić się od błędnych przekonań na temat sprawy abp. Stanisława Wielgusa,
ale ułatwi również zdobywanie umiejętności bardziej krytycznego spojrzenia na działalność środków społecznego przekazu.
NOTA O AUTORZE:
Sebastian Karczewski – dziennikarz, publicysta „Naszego Dziennika”. Autor licznych artykułów z zakresu pontyfikatu Jana Pawła II i Benedykta XVI oraz kilku książek: Dar i Zadanie. Szkic do portretu Papieża z Polski (2000), Nie lękajcie się, czyli którędy do Europy (2001), Jan Paweł II. Encyklopedia Pontyfikatu 1978 – 2005 (2005), Wspólna droga – Jan Paweł II i Benedykt XVI(2005), Z życia do Życia. Ostatnia pielgrzymka Jana Pawła II (2006), Nasz Człowiek w Niebie (2011).
Ogińska - Stanisław Michalkiewicz, kombinator, komiwojażer, czy tylko drobny żydowski handlowiec? - list do redakcji.
Niegdyś w „Myśli Polskiej” – w podwójnym numerze 20-23 z dn. 14-15 maja 2006 roku – napisałam pod koniec felietonu takie oto zdanie: „Jeśli odezwie się głos niezależny, vide St. Michalkiewicz, to napadną go zbóje i ze skóry obłupią!” Dziś z dystansu dostrzegam swoją bezmierną naiwność w ocenie „niezależnej” postawy pana Michalkiewicza… Jeśli oceniać Michalkiewicza pod względem twórczości to trzeba by się było nieźle nagimnastykować, jest to bowiem typ komentatora – komiwojażera! Przypomina przedwojennego handlarza, który chodził od dworu do dworu i zbierał stare szmaty, potłuczone gliniane garnki i po niewielkim retuszu sprzedawał ten cały chłam gawiedzi, oczywiście po wygórowanej cenie! Taki handlarz miał dla każdego coś kuszącego, a pytany o pochodzenie - odpowiadał skromnie - Obywatel! Pan Michalkiewicz zbiera z pańskich stołów niedożarte, lub perfidnie podrzucane informacje, a potem serwuje je jako swoje, główne danie! Dla każdego coś miłego! Czytelnikom „Naszego Dziennika” i słuchaczom „Radia Maryja” coś specjalnego, narodowego, Bogoojczyźnianego - aby moherowy elektorat był zachwycony! Internautom –materiał bardziej zlaicyzowany, nawet z lekka ironizujący w sprawach kościoła… Dla tych, którzy wolą papkę poprawności politycznej – pan Michalkiewicz podrzuca wieści o agentach kościelnych, a także różne inne negatywne oceny np. Prymasa Józefa Glempa, czy ks. prof. Czesława Bartnika!?… Pan Michalkiewicz nie jest aż tak interesujący by jemu poświęcić cały felieton, piszę o nim wyłącznie dlatego, że to właśnie on w Programie 1 Polskiego Radia jako jeden z pierwszych publicystów obrzucił błotem arcybiskupa Stanisława Wielgusa… Wprawdzie Michalkiewicz siedzi teraz cicho, jak mysz pod miotłą i udaje, że to nie miało miejsca, być może sądzi (zresztą nie bez racji), że naiwne Polaczki zapomną i nie wytkną mu tego ataku, tak jak zapomnieli jego wypowiedzi z czasów studenckich w Lublinie, chociaż, chociaż… niektórzy pamiętają co wtedy wygadywał! Do mnie doszły nawet takie słuchy, że pan redaktor został wprowadzony w błąd! Nie wiedział biedaczek, nie chciał biedaczek, jeno tak się biedaczkowi wypsnęło… Pan redaktor - niczym naiwny nastolatek - uległ złym wpływom kolegów! Chyba powinien przestać się z nimi spotykać, bo jakież to towarzystwo?!: Rafał Ziemkiewicz, Maciej Rybiński Wiesław Kot, Michał Ogórek, nawet Bronisław Wildstain (dla pana Stasia to Broneczek?!)… Dodawać nie muszę, że co drugi z wymienionych szkalował ostatnio polskiego arcybiskupa Stanisława Wielgusa! Michalkiewiczowi towarzystwo tych panów wyraźnie odpowiada, więc siedzi na grzędzie medialnej i gdacze jak mu kazali!
Niestety na dłuższą metę… to albo świeczka się Panu Bogu wypali, albo… diabelski ogarek się sfajczy! Wylazło z Michalkiewicza tak, jak wylazło z Sakiewicza, z Terlikowskiego z Kurtyki, Milcarka, czy wreszcie z prof. Paczkowskiego, którego wyjątkowo wredne „eksperckie i naukowe” ( szczególnie te w Le Mondzie) zapewnienia o winie abp Wielgusa – przekroczyły wszelkie granice przyzwoitości. Jacy oni wszyscy „zaangażowani katolicy”! A mnie się wydaje, że bardziej niż katolicyzm, tych panów interesuje - zdeprecjonowanie katolicyzmu!
Albo… albo istotnie się mylę i pan redaktor Stanisław Michalkiewicz to po prostu mała dziennikarska sierotka, która dała się tym „fuj” - kolegom podpuścić i nabazgrała brzydki tekst na niewinnego metropolitę… Jeśli tak, jeśli tak… to ciekawa jestem, kto za pana Michalkiewicza pisze te wyrachowane, spekulatywne felietony?
Z wyrazami szacunku Lusia Ogińska
_________________ JerzyS
"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn."
Arystoteles
umocnienie statusu obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej [...] przyznania obywatelom prawa do występowania z inicjatywą zmian w Konstytucji
Uzasadnienie PIS'u zawiera:
Projekt nowelizacji Konstytucji stanowi urzeczywistnienie zasady suwerenności Narodu
poszerzenie praw obywateli do bezpośredniego sprawowania władzy zwierzchniej
umocnienia statusu obywatelskiego projektu ustawy
wprowadzenia instytucji obligatoryjnego referendum krajowego
przyznaniu obywatelom prawa do występowania z inicjatywą zmian w Konstytucji
W projekcie:
Nie można przeprowadzać referendum ogólnokrajowego w sprawie
zmian w Konstytucji,
budżetu państwa,
udziału w operacjach militarnych
i obronności państwa
oraz amnestii.
Podsumowanie zgłaszać projekty uchwał.
Nie mogą być odrzucone w pierwszym czytaniu.
" Można" żądać referendum w jakiejś sprawie.
"Można" zgłaszać projekty zmian Konstytucyjnych.
Ale nie można poddawać decyzji rządu woli obywateli.
Podobnie jak budżetu, wojen, "obronności państwa" i amnestii. _________________ JerzyS
"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn."
Arystoteles
Dołączył: 20 Maj 2008 Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC Podarowałeś BTC
Wysłany: 19:54, 19 Wrz '13
Temat postu:
15-03-2007 - Robert Kiewlicz
Od dziś wywiad skarbowy ma uprawnienia jak ABW
Policja skarbowa od dziś może przeszukiwać, podglądać i podsłuchiwać podatników.
I choć inne służby specjalne potrzebują zgody sądu do użycia technik operacyjnych,
to o ich użyciu przez wywiad skarbowy zadecyduje tylko jeden urzędnik, Generalny Inspektor Kontroli Skarbowej.
Mają szybkie samochody, mogą podkładać "pluskwy" i filmować z ukrycia.
Mogą usuwać niektóre przedmioty z przesyłek lub pobierać ich próbki. To nie opis możliwości kolegów Jamesa Bonda,
a codzienność polskiego wywiadu skarbowego, który stał się właśnie kolejną polską służbą specjalną.
I to jedną z najgroźniejszych służb w kraju, bo ma uprawnienia takie jak Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Od dziś obowiązuje rozporządzenie ministra finansów, dzięki któremu agenci "skarbówki" mogą stosować techniki operacyjne w swojej pracy.
A do ich użycia nie potrzebują zgody sądy, wystarczy podpis generalnego inspektora kontroli skarbowejPawła Banasia.
- Dzięki tym instrumentom będziemy skuteczniej walczyć z przestępczością - mówi Aleksandra Chudzicka, rzecznik Urzędu Kontroli Skarbowej w Gdańsku.
I uspokaja, że "zwykli", uczciwi podatnicy nie mają się czego obawiać.
- Obserwacja czy przeszukania będą stosowane w sprawach, które były już przedmiotem wcześniejszego rozpoznania.
Nikt nie będzie działał "w ciemno". Tylko że te zapewnienia nie poprawiają nastroju przedsiębiorcom, którzy alarmują,
że nowe uprawnienia wywiadu skarbowego zwiększają represyjność państwa.
- Rozumiem potrzebę usprawnienia ściągalności podatków, bo jest ona niska - twierdzi Andrzej Malinowski, prezydent Konfederacji Pracodawców Polskich.
- Dziś większość „wyłudzeń” podatkowych wynika z pomyłek, niewiedzy lub błędu interpretacyjnego.
Tylko niewielka ich część to świadome działanie zorganizowanych grup przestępczych.
I dlatego nie zostawia on złudzeń: nawet gadżety Jamesa Bonda w rękach funkcjonariuszy policji skarbowej nie przyniosą radykalnej poprawy w ściąganiu podatków.
Do tego potrzebne jest uproszczenie systemu podatkowego. Kontrolerzy skarbowi odbijają piłeczkę, odpowiadając, że dotychczas przestępcy śmiali im się w nos,
bo urzędnicy nie mieli możliwości udowodnienia im niektórych czynów. Stosując techniki operacyjne, zyskują nową broń.
Przyznanie nowych uprawnień wywiadowi skarbowemu będzie kosztować. I to dużo, bo nawet sami urzędnicy skarbowi nie potrafią dokonać szacunków.
Dotychczas służba ta, zatrudniająca 250 funkcjonariuszy, wydawała rocznie około 20 mln złotych na swoją czysto "papierkową" działalność.
Drżyjcie więc nieuczciwi podatnicy, ale uważajmy wszyscy.
Co wolno wywiadowi skarbowemu
Może gromadzić, przetwarzać i wykorzystywać informacje o m.in. dochodach i prawach majątkowych podatników.
Ma prawo do obserwowania i rejestrowania przy użyciu środków technicznych obrazu zdarzeń i dźwięku w miejscach publicznych w celu wykrycia,
ustalenia sprawców oraz uzyskania i utrwalenia dowodów przestępstwa.
Możliwe jest nadzorowanie nieruchomości i pojazdów, co do których „zachodzi uzasadnione przypuszczenie, że są wykorzystywane do wytwarzania, przemieszczania, przechowywania lub obrotu przedmiotami przestępstwa”.
Może sprawdzać zawartość przesyłek i innych rzeczy, a w razie potrzeby pobierać próbki do badań.
Po dokonaniu podmiany zawartości przesyłki wywiad skarbowy będzie mógł ponownie włączyć ją do obrotu.
Uzyskuje i przetwarza dane identyfikujące abonenta, zakończenia sieci lub urządzenia telekomunikacyjnego,
między którymi wykonano połączenie, oraz dane dotyczące uzyskania lub próby uzyskania połączenia między określonymi urządzeniami telekomunikacyjnymi.
Źródło: Dziennik Bałtycki
--------------------------------------------------------------
Szantaż po godzinach nie jest karalny
Marcin Pietraszewski
04.07.2011 ,
Temida (Fot. Łukasz Giza/AG)
Prokuratura umorzyła sprawę pracownika wywiadu skarbowego z Katowic, który zagroził szefowi prywatnej firmy,
że jeśli obniży pensję narzeczonej urzędnika, to spotkają go kłopoty.
- To była prywatna rozmowa prowadzona po godzinach pracy - uznali śledczy
- Decyzja prokuratury jest dla nas niezrozumiała i trudna do zaakceptowania - mówią właściciele przychodni weterynaryjnej w Dąbrowie Górniczej.
W grudniu zeszłego roku pojawił się u nich Robert O. Jego narzeczona (obecnie już żona) była tam lekarką. W przychodni wszyscy więc wiedzieli,
że mężczyzna pracuje w wywiadzie skarbowym. To tajna komórka Urzędu Skarbowego w Katowicach.
Zatrudnieni w niej urzędnicy drogą operacyjną weryfikują rzetelność składanych deklaracji podatkowych oraz tropią nieujawnione dochody.
Mogą zakładać podsłuchy.
Robertowi O. nie podobało się, że od stycznia z powodu złej sytuacji finansowej chcą oni obniżyć wynagrodzenie jego narzeczonej.
Zamiast trzech, miała dostawać dwa tysiące złotych. "Dla mnie te dwa tysiące to obraza jej, jak i mnie jako jej przyszłego męża. (...)
U mnie w firmie nieco mniej zarabia portier" - stwierdził pracownik wywiadu skarbowego. Nie wiedział, że trwająca półtorej godziny rozmowa jest nagrywana.
Pracownik skarbówki zaznaczył, że traktuje to spotkanie jako prywatne, po czym zaczął wyliczać,
że według jego wiedzy pracownikom przychodni część wynagrodzenia wypłaca się "pod stołem"
bez opodatkowania i oskładkowania, że są nieprawidłowości w obrocie lekami oraz nie prowadzi się ewidencji nadgodzin.
"Pracuję w firmie państwowej, w służbach skarbowych, pracuję kupę czasu, widziałem różne przypadki.
Jak przyjdzie urząd skarbowy, to masz przesrane, jak do tego przyjdzie ZUS i nadzór weterynaryjny, to masz problem.
Ja z nimi współpracuję, łącznie z prokuraturą. (...) Jeśli ja wykorzystam drogę służbową, to tej przychodni nie ma" - zapowiedział jej właścicielowi Robert O.
Mężczyzna twierdził, że lekarka z takimi kwalifikacjami jak jego narzeczona w Krakowie czy we Wrocławiu zarabia od 5,5 do 7,5 tys. zł brutto.
"Ja widzę to tak, że od stycznia Renia ma w netcie trzy tysiące złotych - stwierdził Robert O. Dodał, że jak do przychodni wpadnie prokuratura i ABW, to zostanie ona zamknięta.
"Ja cię nie straszę, ja ci udzielam darmowej porady prawnej. Jestem tu pierwszy i ostatni raz. Myślę, że jesteś osobą rozsądną. Tyle z mojej strony (...).
Jak będę nieludzki, to będą ludzie ode mnie służbowo i nie będzie tak miło jak teraz" - podkreślił.
Właściciele przychodni nie ulegli szantażowi i z powodu utraty zaufania zwolnili narzeczoną Roberta O. z pracy.
Zawiadomili też prokuraturę, że urzędnik chciał na nich wymusić utrzymanie jej pensji.
Jednak w czwartek prokuratura umorzyła śledztwo w tej sprawie.
- Prowadzący je prokurator uznał, że O. pojawił się w przychodni po godzinach pracy i przeprowadzona przez niego rozmowa miała charakter prywatny
- mówi prokurator Zbigniew Zięba, szef Prokuratury Rejonowej w Dąbrowie Górniczej.
Przyznał, że po zwolnieniu lekarki przychodnia była kontrolowana przez wszystkie możliwe instytucje.
- Jednak kontrole były inspirowane przez zwolnioną kobietę, a nie jej narzeczonego - dodał prok. Zięba.
Józef Kogut, prezes śląskiego oddziału Stowarzyszenia Pomocy Ofiarom Przestępstw i były wieloletni szef chorzowskiej policji,
decyzję prokuratury uważa za skandaliczną, a jej uzasadnienie za absurdalne.
- Przecież ten człowiek wprost mówił, gdzie pracuje i co się może stać, jak nie zostaną spełnione żądania - mówił Kogut.
Jego zdaniem taka ocena sprawy przez śledczych prowadzi do wniosku, że teraz np. prokurator może po godzinach pracy pójść do jakiejś firmy i zagrozić,
że jeśli nie zostaną spełnione jego żądania finansowe, to zainicjuje śledztwo przeciwko niej.
- Obawiam się, że na umorzenie wpływ mogła mieć statystyka.
Pod koniec półrocza prokuratury pozbywają się bowiem niewygodnych spraw - spekulował Kogut.
Prokurator Zięba podkreślił, że decyzja o umorzeniu śledztwa nie jest prawomocna. - I można wnieść na nią zażalenie - stwierdził szef prokuratury. Właściciele przychodni weterynaryjnej skorzystają z tej drogi.
Robert O. nie pracuje już w skarbówce. Po ujawnieniu nagrań został zwolniony.
to dobry plan by zdepopulowac nasza planete,ludziska zrzuca wine
na niedobrych kosmitow gdy tymczasem bron falowa zdziesiatkuje
swiatowa populacje
gdzies czytalem wywody biologow i znawcow ziemi;ponoc do pol
miljarda ludzi na ziemi nieprzyniesie przyrodzie zadnej szkody
wszystko powze to juz jakies zagrozenie
Pozdrawiam
Jezeli chodzi o depopulacje do 500 milionow ludzi, to ktos upadl na glowe !!! Nie bedzie zadnych podstawowych wyrobow, do ktorych juz jestesmy przyzwyczajeni. Nie bedzie wyrobow technicznych i spozywczych tak samo.
Chcieli ucywilozowac caly swiat, zeby miec wszystkich pod kontrola. Wszedzie juz okablowali [podciagneli prad i telefon]. Dzieki temu stworzyli perspektywy rozwojowe, duzo szybsze jak przewidzial to normalny rozwoj. Azja oszalala z radosci i zaczela wymagac. Potega ilosci ludzi wladze przestraszyla i teraz mamy to co mamy. Azja zaczela budowac, wsiadla do samochodu i rozwinela telekomunikacje. Azja znalazla sie na kazdym zakatku Ziemi i w kazdym zakladzie pracy. Azja jest uzbrojona w USA, W. Brytanii, Australii w Nowej Zelandii i w Kanadzie. Jest uzbrojona i to poteznie w kazda bron. Teraz Azji wszyscy sie boja, a szczegolnie kraje angielskie. Z Azja nie wolno zaczynac, na nia psioczyc, czy ja ograniczac. Ta paranoja przedlozy sie na desperackie czyny, ktore zle sie skoncza dla Ziemi. Tych czynow nie brakuje, bo wzamian zredukowac Azje, redukuje sie USA, Europe i bialych w innych krajach. W samej tylko Rosji ubylo juz 80 milionow ludzi od 1995 roku. Nie wspomne, o calej Europie i Ameryce Polnocnej, gdzie biali stanowia juz tylko 27% populacji USA.
Slonia tanczyc nauczysz, ale slon sam nowej pozy tanca juz nie wymysli - to jest wlasnie Azja !!! Egzystencja z Azja jest bezrozwojowa i bezprzyszlosciowa. To koniec cywilizacji technicznej !
Nie tylko pod ziemia umieszczona bron i jej operatorzy zagrazaja swiatu, ale prowadzone od zakonczenia II Wojny Swiatowej hodowle ludzi. W Polsce juz pod koniec lat 60-tych wiedzielismy o tym, ze jest w USA i w Rosji masa podziemnych miast, w ktorych hoduje sie ludzi. Sa to ludzie bez historii, bez powiazan rodzinnych i prawdziwi bezpanstwowcy. Jest tych ludzi juz kilka pokolen i to wlasnie oni zastepuja krajowych politykow, a w rezultacie zastapia normalna populacje. Jest tylko jedna niedogodnosc - ci ludzie nie sa zupelnie normalni. Brak promieni slonecznych sprawia niedorozwoj i to bardzo gleboki.
1-й заместитель министра внутренних дел "Украины" Екатерина (Эка) Згуладзе-Глюксманн
Никакого фотошопа здесь нет, как и на фото с Русланой. Просто это говорит о том,
что женщина не носящая трусики, тем самым показывает, что готова к спариванию в любой момент.
_________________ JerzyS
"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn."
Arystoteles
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa) Strona: « 1, 2, 3, ...20, 21, 22 »
Strona 2 z 22
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz moderować swoich tematów