|
Autor
|
Wiadomość |
Waldek
Dołączył: 10 Lip 2008 Posty: 1253
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 21:42, 17 Lut '09
Temat postu: Krew zaczyna płynąć o drugiej w nocy |
|
|
Cytat: | Krew zaczyna płynąć o drugiej w nocy
Zaufałem bankowi i pani Magdzie - straciłem 4,5 mln
Palec Piotra sunie na ekranie komputera wzdłuż wykresu japońskiego jena. I zatrzymuje się na samej górze: - Tu dałem się namówić.
Palec idzie w dół, gdzie zaczyna się spadek: - Tu przestałem spać.
W połowie spadku: - Tu 800 tysięcy straciłem.
Ciut niżej, tuż nad dnem: - Tu milion.
Piotr odchyla się w fotelu i wciąga głęboko powietrze: - Ten człowiek był dla mnie jak rodzina. Pracował w potężnym banku. Kto by mu nie zaufał?
Bank zapewnia: można tylko zyskać
Piotr
Firma Piotra - spod Poznania - zatrudnia 55 osób, sprzedaje lakiery przemysłowe w Polsce i świecie. Założył ją ze wspólnikiem 12 lat temu z własnych oszczędności.
Od pięciu lat kilka razy w miesiącu Piotr wizytował zaprzyjaźniony bank. Woził tam gotówką walutę - zapłatę za swoje lakiery. Jeździł do Krzysztofa, swojego opiekuna ze strony Raiffeisen Banku.
Od kiedy się znają? Piotr nawet nie pamięta. Ale będzie dobre sześć-siedem lat. Poznali się na imprezach integracyjnych, które bank urządzał dla najlepszych klientów. Bankier zwierzał się Piotrowi ze spraw rodzinnych: problemów z czwórką dzieci, zakupów, chrztów, komunii. A że bankier jest pobożny, to Piotr myśli: taki człowiek w interesach to skarb.
W marcu zeszłego roku Krzysztof dzwoni do Piotra ze świetną - jak przedstawia - ofertą. - Jest interes do zrobienia - zaczyna. - Wyjątkowy. Tylko dla wybranych klientów. I można tylko zyskać.
I tych słów Piotr jest pewien.
Ale Krzysztof nie potrafi wytłumaczyć, o co dokładnie chodzi w tej wyjątkowości, dlatego na spotkanie bankier przyjeżdża z kolegą, innym bankierem. Pokazują Piotrowi plansze z wykresami kursów walut. I powtarzają, że to świetny interes, mówią o wieloletniej udanej współpracy i zaufaniu, i że wszyscy klienci kupują tego za miliony złotych.
I jeszcze raz Piotr słyszy: nie można nic stracić.
Wtedy Piotr pierwszy raz w życiu usłyszał o CIRS-ach walutowych. A co to? To "instrument do wirtualnej zamiany sumy zobowiązań z jednej waluty na drugą".
Piotr miał 900 tys. euro kredytu w Raiffeisen. Bank powiedział mu: przewalutujemy ci kredyt z euro na jeny. Gdzie korzyść? Kredyt w euro był opracowany na 3,5 proc. W jenach tylko na 1 proc. Każdego miesiąca miał płacić ratę mniejszą o 2 tysiące złotych.
Piotr tak to pamięta: - Wytłumaczyli mi, że to czysty zysk, bo oprocentowanie się nie zmieni. Ale nie było mowy, że na kredyt ma wpływ zmiana w kursach jena lub euro.
Nic nie mówili? - upewniamy się.
Piotr się zaklina: - Ani słowa. Zresztą tu są umowy, proszę mi znaleźć coś o ryzyku albo zagrożeniach, na jakie narażony jest klient - i rzuca na biurko 15 stron dokumentów.
Szukamy w "Umowie ramowej o współpracy w zakresie transakcji terminowych i pochodnych". Znajdujemy: "Klient będzie dokonywał transakcji wyłącznie na podstawie własnych, podjętych niezależnie od banku decyzji, na własne ryzyko i odpowiedzialność, na podstawie analiz i oceny zasadności i celowości zawarcia i wyboru rodzaju transakcji".
Z "Umowy dodatkowej transakcji zamiany" dowiadujemy się w 40 punktach, jak można realizować transakcje, m.in. przez telefon. W jednym punkcie "klient oświadcza, że pracownik banku wyjaśnił mu sposób zawierania i rozliczania transakcji określony w umowie". I podpis Piotra. - No i wyjaśnili. Że to pewny interes i czysty zysk.
Stanisław
W marcu Stanisław je w ekskluzywnej restauracji w centrum Szczecina obiad z bankowcami z BRE. Stanisław 15 lat temu zerwał z morzem. Pływał pod różnymi banderami, a że oszczędzał, to kupił samochód ciężarowy i zajął się transportem. Dorobił się jednej z największych firm spedycyjnych na Pomorzu Zachodnim: 40 samochodów, 60 pracowników.
Na wystawny obiad zaprosił Stanisława jego opiekun bankowy Marcin, którego Stanisław zna od pięciu lat. Marcin przyszedł z kolegą znającym się na CIRS-ach.
No i siedzi Stanisław w restauracji, i słucha tych bankowców, drapie się po tatuażu z żaglówką na przedramieniu, ale niewiele rozumie. Mówią mu coś o japońskim jenie, że procenty jakieś dla niego będą, że nic nie straci, bo się nie da. Że najpierw podpisze umowę ramową, a jak jen będzie na dobrym kursie, to nawet gotówki nie musi wykładać, tylko kasa sama mu zleci na konto.
- A oni o moich kontach wszystko wiedzieli, bo od lat mi prowadzili i to firmowe, i to prywatne. Wiedzieli, że mam 2 miliony oszczędności, kredyty, jakie przelewy robię, z kim interesy.
Stanisław pyta jeszcze Marcina: skoro ja mogę tylko zyskać, to kto traci? Bo przecież pieniądze nie wezmą się z powietrza. I słyszy: - Spoko, to pewny interes, bo Żydzi wymyślili.
I Stanisław podpisuje umowę ramową. A czytał ją? - A co tam czytać? Że jakieś transakcje, forwardy czy coś. Panie, ja nie jestem ekonomistą, tylko ochmistrzem i kierowcą.
To dlaczego ją podpisał? Bo na spotkaniu była jeszcze Magda. Też jego opiekunka bankowa z BRE Banku, która kiwała głową i mówiła, że to bezpieczne, że żadnego ryzyka nie ma. - Ale nie dlatego jej ufałem. To córka mojego przyjaciela z żeglugi i przyjaciółka mojej córki, do szkoły razem chodziły. No i sąsiadka nasza. Na tej samej ulicy mieszka, kilka domów dalej. No, pan by nie zaufał? - pyta Stanisław i strzepuje papierosa do pełniuśkiej popielniczki, a drugą ręką wyciąga tabletkę na nadciśnienie.
Bank mówi: przykro nam
Piotr
W sierpniu ub. roku Piotr jedzie z rodziną na wakacje. Gdy wraca - 27 sierpnia - odwiedza go Krzysztof z Raiffeisen Banku i doradza: czas otworzyć transakcję na CIRS-y. A dlaczego akurat teraz? Piotr słyszy, że jen jest na idealnym poziomie i trzeba to koniecznie wykorzystać. No to Piotr dzwoni i łączy się z jakimś maklerem w Warszawie. - Traktowałem wtedy Krzysztofa jak zaufanego doradcę. On mówi: warto. To ja mówię: OK.
Automat telefoniczny wydukał, że będzie nagrywanie, a Piotr podaje poufne hasło i otwiera transakcję.
Kilka dni później gra w koszykówkę z kumplami. Jest tam dyrektor jednego z poznańskich banków. I mówi mu tak: - Uważaj, człowieku. To jest gra z bankiem. Można dużo stracić.
I Piotr po raz pierwszy wchodzi na stronę internetową z indeksami kursów walut. Patrzy na kurs jena na rynkach azjatyckich. Liczby niewiele mówią, ale otwiera wykres.
Gdy otwierał transakcję, euro wobec jena stało 1:162. Teraz jest 1:155. I przypomniał sobie, jak bankowcy mówili: gwarancją zysku jest to, że jen będzie tracił na wartości. A właśnie zyskał. Co to znaczy? Szybko liczy w głowie: na każdym euro stracił właśnie 7 jenów. A co to z kolei znaczy? Rzuca się do telefonu i dzwoni do tego maklera z Warszawy.
Znowu automat, że rozmowa nagrywana, że musi podać hasło i jest makler. - To znaczy, że na razie stracił pan 140 tysięcy złotych - słyszy.
Na razie? - pyta Piotr.
- Spokojnie, zalecałbym cierpliwość, bo może być lepiej, kurs odbije i pan zyska - radzi makler.
Piotr jest wściekły, makler uspokaja, ale Piotr ciśnie: - Jak mnie namawialiście, to opiekun bankowy mi z biura prawie nie wychodził. A jak tracę, to nawet telefonu od was nie ma. Dlaczego nikt nie dzwoni i nie doradza zatrzymania transakcji?
Ale makler spokojnie: - Bo po otwarciu transakcji musi pan sam śledzić kurs waluty.
Piotr: - Wtedy dopiero zdałem sobie sprawę, że siedzę przy stoliku pokerowym. Wartość jena wzrasta, karta odchodzi. Kurs w dół, karta wraca.
I zmienia się Piotrowi plan dnia. Wcześniej w dzień dbał o firmę, w nocy spał. Teraz dzień i noc siedzi w internecie i śledzi kurs jena.
Zaczyna jeszcze w domu o drugiej w nocy, gdy otwiera się rynek azjatycki i są pierwsze kursy jena. I siedzi tak z czerwonymi oczami jak narkoman, i czeka. Ale kurs jest dla niego coraz gorszy. Nad ranem włącza jeszcze telewizję, gdzie leci plansza z paskiem, a na niej kursy i indeksy walut. I co kilka dni telefon do maklera.
- Chce pan stracić te 240 tysięcy? - słyszy po tygodniu ton zdziwienia.
- 300 tysięcy? - dziesięć dni od otwarcia transakcji.
- Pół miliona? Spokojnie, może odbić - to po kilku tygodniach.
W końcu Piotr jest stratny milion złotych. I od razu zmienia się podejście banku, który uważa, że ryzyko jest duże i interesy banku są zagrożone. I żąda, by Piotr zdeponował 100 procent straty w depozycie banku. Piotr nie ma takich pieniędzy, a ponieważ jen dalej się umacnia, zamyka transakcję. Bank blokuje mu konta, grozi windykacją.
Stanisław
Stanisław swoją transakcję na CIRS-y w BRE Banku otworzył 13 sierpnia. Na 10 mln zł. To pięć razy więcej niż jego oszczędności i obroty firmy.
Zadzwonił Marcin, opiekun bankowy, i doradza, że jest dobry kurs jena. Stanisław myśli sobie, że 13 to trochę pechowo, ale dzwoni Magda, sąsiadka, przyjaciółka córki. I znowu Stanisław słyszy, że dobrze, by tę transakcję już otworzył.
No to otwiera, a Marcin w słuchawce uprzedza, że rozmowa będzie nagrywana. Transakcja na 10 mln złotych, bo Marcin mówi, że to standardowa kwota. Większość klientów z taką wychodzi. No jak tak, to zgoda.
Ale już po kilku dniach jen umacnia się. Stanisław pierwszy raz siada do kalkulatora. I wychodzi mu 100 tys. złotych straty. Telefon do Marcina.
- Spokojnie. Jen spadnie i będzie zysk - słyszy Stanisław.
Po tygodniu jen wzmacnia się jeszcze bardziej. I Stanisław stracił kolejne 100 tysięcy, a pracownicy donoszą mu do gabinetu po trzy paczki papierosów. Sprawy firmy schodzą na dalszy plan, bo szef jest w hipnozie śledzenia kursu jena na azjatyckich rynkach.
Gdy Stanisław nie śpi kolejną noc z rzędu, a żona mu mówi, że "coś tu nie gra z tym pewnym interesem", dzwoni do Marcina, by przerwać transakcję, bo właśnie stracił cały milion. Po zaledwie dwóch tygodniach.
Ale Marcin mówi tak: - Nie milion, ale dwa miliony, bo jest milion kary za przerwanie transakcji przed czasem. A pan ją podpisał na pięć lat.
- Co jest, do cholery? Dlaczego nikt mi tego nie mówił?! - krzyczy Stanisław. A Marcin spokojnie: - Przecież wszystko jest w umowie.
I szuka Stanisław na 20 stronach drobnym maczkiem zapisanych tego paragrafu, który mówi, że jest kara.
A Marcin dalej uspokaja: lepiej przeczekać, wróci dobry kurs i będzie zysk.
I Stanisław czeka: miesiąc - 3 miliony straty, dwa miesiące - 4 miliony. A jen się wzmacnia i wzmacnia.
11 października przychodzi do niego Magda. I namawia, by grał dalej, bo jen może jeszcze odbić. - A przecież widziała, że już ze mnie wrak człowieka.
Ale żona mówi mu: Staszek, wykończysz się. I 12 października mąż wali się na podłogę bez tchu, więc szybko na pogotowie, a tam diagnoza, że zawał tuż-tuż.
Stanisław tego samego dnia zamyka transakcję. W ciągu dwóch miesięcy stracił 4,3 mln zł. I już Magda dzwoni, że bank musi ściągnąć jego oszczędności z konta - 2 miliony złotych. Ale brakuje jeszcze drugie tyle. - Więc słyszę, że bank da mi 2,5 mln kredytu, który od razu zabierze na resztę długu.
Bank pyta: kiedy będzie kasa?
Piotr
Gdy Piotr zamknął transakcję i był winien Raiffeisenowi 1,3 mln zł, diler walutowy od razu zapytał, czy spłaci to następnego dnia.
W końcu do biura Piotra przyszedł Krzysztof. Prawie ze łzami w oczach. Mówi mu, że Watykan chyba ma rację, że banki to tylko o zyskach myślą, a ludźmi pogardzają. - On chyba to szczerze mówił - zastanawia się Piotr. - Widać było, że sumienie go gryzie, że gdy przed lustrem staje, to głowę odwraca.
Ale Krzysztof przyszedł też, by dobić. - Powiedział, że bank zamyka mój stary kredyt na milion złotych. I powiedział: "Przepraszam, stary, ale bank potrzebuje pieniędzy, potrzebuje krwi i musi ją ściągnąć, gdzie się da". Czyli byłem im już winien 2,3 mln zł.
Piotr się znowu wściekł i pyta swojego bankowego opiekuna: dlaczego mu sprzedał te cholerne CIRS-y? Krzysztof głowę zwiesił i nie odpowiedział. Rzucił tylko, że bank kazał, więc on sprzedawał. Swoim najlepszym klientom. - A rok temu Krzysztof mi pokazywał zdjęcie, jak w Raiffeisen banku odbiera nagrodę "Sprzedawca roku".
Ostatni kontakt z Krzysztofem? Tydzień temu zadzwonił i pyta: kiedy będą pieniądze?
Piotr liczy straty, ale już wie, że firma przetrwa. Bo dostał kredyt z innego banku.
By porozmawiać z Krzysztofem, poszedłem do centrali Raiffeisen Banku w Poznaniu. Przedstawiłem się: firma Kasyno sp. z o.o. Mam dużo waluty do sprzedania. Usiedliśmy w pokoju konferencyjnym.
- Kto mnie polecił? - pyta uśmiechnięty Krzysztof. 35 lat, wysoki, szczupły, włosy zaczesane do góry, okulary w drucianej oprawce. Miła twarz.
Odpowiadam, że Piotr, i podaję nazwę firmy. Krzysztof bąka tylko zdziwione: - O!
A gdy się przedstawiam, kończy rozmowę. - No bo co ja mam panu powiedzieć? - pyta i wychodzi.
Stanisław
Stanisław siedzi nad grubą teczką, gdzie trzyma bilans strat: prawie 5 mln zł.
I pisze żale. Do prezydenta Lecha Kaczyńskiego: "...mam 60 lat i jestem w dużym kłopocie, system bankowy mnie pogrążył, proszę o radę". Do wicepremiera Waldemara Pawlaka. A wszystkim to samo: że nic nie rozumiał, że ufał bankom, że to jego sąsiadka go namówiła, a on od małego ją znał.
Biuro prezydenta odpisało, że rozumieją, ale musi się poskarżyć w Komisji Nadzoru Finansowego, która sprawuje nadzór nad bankami. No to pisze, a KNF odpisuje, że "zwrócili się do BRE Banku o wnikliwe zbadanie sprawy". BRE zbadał i odpisał, że "klient na własną odpowiedzialność dokonuje wszelkich analiz związanych z ryzykiem". A na pocieszenie dodał, że bank nie ma jego pieniędzy, bo był tylko pośrednikiem.
- Za to Magda dzwoni teraz co kilka dni i pogania, żebym zrobił wycenę majątku firmy. Bo to jest zabezpieczeniem tego 2,5 mln kredytu, który mi BRE da na spłatę długu.
A w umowie kredytowej Stanisław przeczytał jeszcze, że teraz każda złotówka jego firmy musi iść przez bank Magdy. - Raz zapytałem ją, czy ma wyrzuty sumienia. A ona, że jej przykro. Ale biznes, to biznes. Tak powiedziała...
Magda nie chciała z nami rozmawiać. Jadę do Szczecina, do siedziby BRE Banku. Znów jestem z firmy Kasyno i mam walutę. Pytam o Marcina. Wjeżdżam windą, Marcin czeka: 30 lat, szczupły, pod krawatem. Lekki uśmiech. Kto go polecił? Stanisław. I Marcin też mówi tylko: - O!
- Stanisław ma pretensje, że nie poradził mu pan najlepiej - mówię i wyjawiam, że jestem z "Gazety".
- Nic nie powiem. To tajemnica bankowa - mówi Marcin.
- A uprzedzał go pan o wszystkich zagrożeniach?
- Tajemnica bankowa.
- Stanisław jest ciekaw, czy ma pan wyrzuty sumienia?
Tu Marcin zwleka kilka sekund dłużej: - Tajemnica bankowa.
Bank wciąga, a klienta pcha chciwość
Na czym stracili Piotr i Stanisław? CIRS to skrót od Currency Interest Rate Swap. Bankowcy mówią o nich krótko: swapy walutowe.
Jak to działa? Sprawę Piotra i Stanisława przedstawiliśmy Markowi Rogalskiemu, niezależnemu ekspertowi rynku walut. Nie jest związany z żadnym bankiem, ale na wszelki wypadek nie wymieniliśmy nazw zamieszanych banków. Wnioski:
* Sprawa Piotra i Raiffeisen Banku
Miał 900 tys. euro kredytu w banku, który zaproponował mu jego zamianę na japońskiego jena.
A ponieważ kredyt w jenie jest niżej oprocentowany, to założenie będzie takie, że Piotr spłacałby co miesiąc mniejszą kwotę raty. Ale to mogło się opłacać, gdy jen był słaby. Gdy Piotr zaczynał transakcję, to za 1 euro można było kupić 162 jeny. Gdy zaczął się jego krach, już tylko 114. Te 48 jenów różnicy pomnożone przez 900 tysięcy euro to strata Piotra, której teraz domaga się bank. Tak działa CIRS.
Wnioski Rogalskiego: - Bank powinien był uprzedzić Piotra o ryzyku, jakie wiąże się z taką transakcją, bo nie jest prawdą, że na rynku tylko się zarabia. Ale takie transakcje jak CIRS ocierają się o spekulację, zwłaszcza w sytuacji, kiedy druga strona, czyli Piotr, nie obraca jenami.
Klienci tacy jak Piotr powinni także skorzystać z usług niezależnych doradców walutowych, niepowiązanych z bankami, którzy objaśniliby mechanizmy działania rynku walutowego.
* A sprawa Stanisława i BRE Banku? Tu jest jeszcze ciekawiej.
Mechanizm działania CIRS ten sam. Tyle że Stanisławowi dano limit transakcji na 10 mln zł i zamieniono ten limit na jena. Taki wirtualny kredyt. Nie miało to związku z jakimkolwiek kredytem ani zabezpieczeniem ryzyka kursowego, bo Stanisławowi za usługi jego firmy nikt nie płacił w jenach.
Wnioski Rogalskiego: - Wygląda na to, że bank namówił swojego klienta na zwykłą spekulację. A Stanisława zgubiła chciwość, a także brak świadomości ryzyka, na jakie się wystawia.
A po co banki oferowały klientom tego CIRS-a?
Rogalski: - CIRS jest produktem, który wykorzystują banki i duże przedsiębiorstwa. Służy zabezpieczaniu i lepszej optymalizacji przyszłych płatności, a nie mniej lub bardziej świadomej spekulacji. Błędem było zaproponowanie tej oferty małym i średnim firmom.
A co na tym banki zarobiły? Rogalski: - Tak jak na każdym produkcie wynagrodzeniem banku jest prowizja. Jeszcze silniej motywowani są sprzedawcy na dole, którzy przecież muszą wykonać bankom roczne budżety. A w drugiej połowie 2008 roku zaczynało już być krucho, nadciągał kryzys zza oceanu, banki zaczęły szukać nowych produktów, które mogą zaoferować klientom. I znalazły choćby CIRS-y. Zarobek banków okazuje się tu jednak niewielki. Teraz będą musiały stworzyć duże rezerwy pod niewypłacalność swoich klientów, których nie będzie stać na opłacenie strat z CIRS-ów. To smuci, bo na rynkach walutowych naprawdę można zarabiać duże pieniądze. Trzeba mieć tylko głowę na karku. Największym kosztem może okazać się jednak drastyczny spadek zaufania do instytucji finansowych.
Dyrektywa MIFID: Nie sprzedawać skomplikowanych produktów
Pytam w BRE Banku o sprawę Stanisława. Odpowiedź Romana Jamiołkowskiego, rzecznika banku: - Z uwagi na tajemnicę bankową nie możemy komentować indywidualnych przypadków klientów. Chciałbym jednak podkreślić, że przy sprzedaży tego typu produktów bank kładzie szczególny nacisk na udzielenie klientowi wyczerpującej informacji, a co za tym idzie, wskazanie mu również zagrożeń, jakie potencjalnie one ze sobą niosą.
A jak odpowiada Raiffeisen? Jego rzecznik Marcin Jedliński: - Przedstawiciel banku zawsze przedstawiał scenariusze możliwych zysków i strat dla transakcji.
I Jedliński dodaje, że dla zysku z jednej transakcji bank nie narażałby przecież na szwank "wieloletnich związków z klientem i reputacji całej instytucji".
Co na to Piotr? Właśnie zmienił bank.
A niezależny ekspert rynku walut Marek Rogalski twierdzi, że banki nie sprzedawałyby klientom CIRS-ów, gdyby Polska miała obowiązującą dyrektywę europejską o nazwie MIFID. To dokument, który leży w poczekalni Trybunału Konstytucyjnego. Co reguluje? W uproszczeniu: bank nie może sprzedawać klientom produktów finansowych, które wymagają specjalistycznej wiedzy ekonomicznej. |
http://wyborcza.pl/1,76842,6279665,Krew_zaczyna_plynac_o_drugiej_w_nocy.html
_________________ Waldek1984.info
|
|
|
Powrót do góry
 |
|
|
Waldek
Dołączył: 10 Lip 2008 Posty: 1253
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 21:54, 17 Lut '09
Temat postu: |
|
|
|
|
Powrót do góry
 |
|
|
Aya Sophia
Dołączył: 23 Gru 2008 Posty: 1227
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 21:56, 17 Lut '09
Temat postu: |
|
|
GW a dobry art;)
No i ilustracja! Piona!
_________________ "W pozornie beznadziejnej walce, rozwiązanie tych problemów jest proste. Jedyną broń jaką mają przeciwko nam jest ukrywanie przed nami wiedzy. Musicie dużo czytać, by
poznać prawdę i dostrzec korzenie zła"
|
|
|
Powrót do góry
 |
|
|
Voltar
Dołączył: 29 Sie 2006 Posty: 5408
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 22:16, 17 Lut '09
Temat postu: |
|
|
kiedy słysze "pewny interes" wyp... wyrzucam faceta za drzwi
cały ten spadek kursów złotego to jedna wielka zmasowana akcja
a rząd siedzi i patrzy
|
|
|
Powrót do góry
 |
|
|
Aya Sophia
Dołączył: 23 Gru 2008 Posty: 1227
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 22:19, 17 Lut '09
Temat postu: |
|
|
za dużo nie moze zrobic nie uwalniajac rezerw walutowych, ja nie chce miec tu narazie polskiej białorusi, trzeba poki co czekac, zmniejszyc podatki i wypieprzyc polowe prawa gospodarczego...
_________________ "W pozornie beznadziejnej walce, rozwiązanie tych problemów jest proste. Jedyną broń jaką mają przeciwko nam jest ukrywanie przed nami wiedzy. Musicie dużo czytać, by
poznać prawdę i dostrzec korzenie zła"
|
|
|
Powrót do góry
 |
|
|
rEvolution
Dołączył: 02 Sty 2008 Posty: 872
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 22:42, 17 Lut '09
Temat postu: |
|
|
Co pieniądze i pazerność z ludzi porobiły.
|
|
|
Powrót do góry
 |
|
|
nomorenazi
Dołączył: 03 Lip 2008 Posty: 386
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 13:45, 18 Lut '09
Temat postu: |
|
|
|
|
Powrót do góry
 |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz moderować swoich tematów
|
|